Nawet nie
zdawałam sobie sprawy z tego, jak dobrze będzie mi przy Michale. Dzień,
zaledwie jeden dzień, który w dodatku jeszcze trwa, a ja czuję się jak nowo
narodzona. Nie robiliśmy nic specjalnego. Wygłupialiśmy się, oglądaliśmy filmy
i po prostu cieszyliśmy się sobą. Przychodzi wieczór i Kądziu musi zaraz
wracać. Niedługo też ma przyjechać Kamila ze Zbyszkiem. Pisała mi, że już jadą,
ale nie napisała czy mu powiedziała. Zżera mnie ciekawość. Do tego jeszcze
Kubiak… Na całe szczęście dał sobie już spokój, chociaż ja i tak cały czas
zastanawiam się o co mu chodzi. Popijam sok i przyglądam się Michałowi. Ogląda
w takim skupieniu, to zupełnie do niego niepodobne.
- Co? –
odwraca się w moją stronę.
- Tak sobie
myślę… - przygryzam wargę. – A może pojechałabym z Tobą do Łodzi?
- Poważnie?
- Wszyscy
myślą, że poleciałam do Włoch. Mam wolne, aż do Sylwestra…
- To
wcześniej nie mogłaś powiedzieć?! – podrywa się z miejsca.
- Co Ty
robisz? – teraz to ja jestem zdziwiona jego zachowaniem.
- Nie ma na
co czekać. Idź się spakować.
- Spokojnie.
– próbuję go uspokoić.
- Ja Ci dam
spokojnie! – przerzuca mnie sobie przez ramię, a ja jedynie zaczynam się śmiać.
– Tylko tracimy czas!
- Muszę
poczekać na Kamilę. – mówię, kiedy Michał stawia mnie w moim pokoju.
- Nie
wytrzymasz bez plotek?
- To nie
plotka, a bardzo ważna sprawa.
- Jasne…
Zadzwonisz do niej po drodze.
- Już
zaczynasz rządzić? – na serio zaczynam się denerwować.
- A to
dopiero początek. – całuje mnie w policzek. – Pomyśl, szybciej dojedziemy,
spędzimy noc w łóżku, a nie w samochodzie…
- No, dobra.
Spakuję się i możemy jechać.
- I tylko
tyle?
- Tylko. –
podchodzę do komody i zaczynam wyciągać ubrania. Michał podchodzi do mnie i
obejmuje mnie w pasie. Całuje mnie po karku, ja zamykam oczy i zaczynam
odpływać.
- Nie musisz
brać tego tak dużo. – szepcze mi do ucha.
-
Zboczeniec. – odpowiadam i przechylam głowę dając mu znak, żeby całował mnie po
szyi.
To, co od
zawsze podobało mi się zimą to drzewa i krzewy. Uwielbiam las zimą, który
wygląda przepięknie. Dodatkowo odkąd pamiętam uwielbiałam jeździć nocą, a to
połączenie sprawia, że na mojej twarzy maluje się uśmiech. Puste ulice, fajne
piosenki w radio i wspaniale zapowiadających się kilka dni. Czego chcieć
więcej?
{- Hej, my już za chwilę będziemy.} – Kamila
nie daje mi dojść do słowa, gdy do niej dzwonię.
- Hej, ale mnie nie ma.
{- A gdzie jesteś?!}
- Najpierw
powiedz czy wszystko w porządku.
{- Tak.} – po jej głosie słyszę, że się
uśmiecha i jest zadowolona.
-
Powiedziałaś mu? – Kądziu coraz bardziej przysłuchuje się mojej rozmowie z
Kamą.
{- Tak.}
- Iiii?
{- Miałaś rację.}
- Zawsze
mam. – oddycham z ulgą.
{- Kurde, co Ty znowu wymyśliłaś?! Muszę Ci
coś powiedzieć! Gdzie jesteś?}
- Masz
nikomu nie mówić! Jadę do Łodzi… - mówię nieco ciszej.
{- Do… Czekaj, czekaj. Nie mów, że jedziesz
do…}
- No.
{- O kurde!
Tym bardziej muszę Ci coś powiedzieć!}
- To mów.
{ - Nie mogę, tzn. nie przez telefon.}
- Zbyszek...
Rozumiem.
{- No, właśnie…} - zapada cisza.
- Dobra
pogadamy jak wrócę. To chyba może poczekać. Tylko chciałam się upewnić, że
wszystko dobrze.
{- Ale wracasz na Sylwka?}
- Wiesz, że
muszę. Dobrze, że już wszystko dopięte na ostatni guzik. Kam, odezwę się
później.
{-Dobra, pa.
Powodzenia!}
- Wszystko
ok.?
- Nawet
bardziej. – odpowiadam zadowolona. – Będzie mały Bartman. – teraz to już chyba,
żadna tajemnica.
- Co?! – nie
wiem skąd takie zaskoczenie z jego strony. – Poważnie?
- A co w tym
dziwnego?
- Nie no
nic… Ja pierdziele, ale jaja. – zaczyna się śmiać.
- O Ci
chodzi?
- O nic.
Zbyszek, jako ojciec, dobre.
- Uważasz,
że się nie nadaje?
- Nadaje…
- Na pewno
bardziej od Ciebie. – spogląda na mnie i przez chwilę mierzymy się wzrokiem. –
Patrz na drogę. – mówię z przekąsem i opieram głowę o szybę. – Co planowałeś na
Sylwka? – nie mogę przestać myśleć o pracy.
- To, co
zawsze. Idziemy na imprezkę, a co?
- Mała
korekta. Wracamy do Jastrzębia.
- Po, co?!
- A po to,
że jestem odpowiedzialna za organizację klubowego Sylwka i muszę na nim być.
- Nie możesz
się wykręcić?
- Mogę pójść
sama.
- Jak zwykle
musi być na Twoim… - kręci głową.
-
Oczywiście. – nachylam się i całuję go w policzek.
- Musisz
mnie przekonać. – porusza brwiami.
-
Oczywiście. – jeszcze raz muskam jego ucho. – A teraz skup się na drodze. –
odsuwam się i zaczynam bawić się telefonem.
***
Wchodzimy
właśnie do mieszkania Zbyszka i pierwsze, co robię to chowam zapasy jedzenia do
lodówki.
- Synuś, z
głodu nie umrze. – zaczynam się śmiać. Zbyszek siada na taborecie i bawi się
telefonem.
- Mogę się
założyć, że sama zjesz większość. – piorunuję go spojrzeniem i chyba zdaje sobie
z tego sprawę. – Żartowałem. Lepiej mówi, co Wiolka wymyśliła. – jak zwykle
ciekawski.
- Ma sprawę
do załatwienia.
- Nie bądź
taka, powiedz.
- Powiedzmy,
że chodzi o sprawy sercowe. Więcej Ci nie powiem.
- Jak to? –
zaczyna coś główkować. – Dokąd ona pojechała? Misiek właśnie do niej jedzie… –
jest wyraźnie zdziwiony, ale mnie jeszcze bardziej zaskakują jego słowa.
- Co Ty
powiedziałeś?! – zamykam lodówkę i odwracam się do niego. – A co Kubiak ma z
tym wspólnego?!
- Nie
mówiłaś o nim?
- Nie?
- To co za
sprawy sercowe?
- A Kubiak
po co do niej jedzie?
- Kamilka. –
próbuje mnie zbyć, o nie!
- Bartman!
Teraz powiesz mi wszystko. – zaciekawiona siadam naprzeciwko niego i Zibi już
wie, że nie ma innego wyjścia. - Co on kombinuje?
- Nic.
- Jak to nic?
Coś jest na rzeczy… Powiedz, że nie zerwał z Sylwią!
- No, nie.
- No, więc?!
Sylwester
***
- Mówiłem,
żebyśmy zostali.
- A ja
mówiłam, żebyśmy wyjechali wcześniej. Jak zwykle muszę się spóźnić. – czy on
musi mnie jeszcze bardziej denerwować?
- Chyba
wszyscy już się przyzwyczaili.
- Och,
Kądzioła! – zaciskam zęby. – Wcześniej też byłeś taki denerwujący? Jakoś nie
pamiętam.
- Mała, nie
denerwuj się tak. – kładzie dłoń na moje udo. – A może zrobimy sobie mały
postój? – przygryza wargi.
- Tobie tylko
jedno w głowie! – kręcę głowa i zaczynam szukać dzwoniącego telefonu. –
Spotkamy się na miejscu. Chwilę się spóźnimy. – mówię do Kamili.
- To jak? –
widzę, jak patrzy na mnie kątek oka.
- Nie
drażnij mnie.
- Kto tu
kogo drażni… Jeszcze krótsza mogłaby być ta sukienka…
***
- Wchodźcie.
– otwieram drzwi i wpuszczam do środka Kamilę ze Zbyszkiem. – Sylwia jeszcze
się szykuje… - siadają na kanapie, a ja staję przy barku. – Po drinku? –
zwracam się do nich. – Dla Ciebie soczek. – puszczam oczko Kamie.
- Ta za nim
się wypindrzy – Kamila mówi pod nosem.
- Podobno
już kończy. – wzruszam ramionami. Szatynka słodko się peszy, chyba nie sądziła,
że to usłyszę. - Wiolka będzie?
- Tak.
Gadałam z nią, chwilę się spóźnią.
- Ciekawe,
jaki będzie ten jej chłopak… - cały tydzień nie mogę przestać o tym myśleć.
Wiola nigdy nie wspominała o żadnym chłopaku. Nawet na myśl mi nie przeszło, że
może z kimś kręcić. Ostatnio rzeczywiście się zmieniła i między nami było jakoś
inaczej, ale chłopak? Tyle razy mówiła, że nie chce się wiązać.
- Jeszcze
się zdziwisz… - mówi całkiem pewna siebie.
- Skąd
wiesz? – siadam obok i przyglądam się jej.
- Tak myślę.
- Jestem
gotowa. – do pokoju wchodzi Sylwia.
- Możemy już
jechać? – Zbyszek wstaje, a ja wciąż mierzę się wzrokiem z Kamilą, którą
najzwyczajniej w świecie bawi ta cała sytuacja.
Muszę
przyznać, że Wiolka się postarała. Wynajęty lokal prezentuje się super. Jest
sporo osób i cała zabawa zaczyna się rozkręcać. Nawet wynajęła DJa. Pierwsze
danie na ciepło i niektórzy poszli już tańczyć. Stoimy przy barze, a Wiolki
dalej nie ma. Gdzie ona jest? Moje myśli krążą tylko wokół jej osoby.
- Ta to musi
mieć wejście. – mówi Sylwia i w tym momencie wszyscy odwracamy się w stronę
drzwi. – Idę zadzwonić do Leny. – dodaje i odchodzi, a ja nie muszę kryć swoich
emocji.
- Chyba
robicie sobie ze mnie jaja… - mówię podirytowany na widok Wiolki trzymającej
się za rękę z Kądziołą.
- Mówiłam,
że się zdziwisz. – Kamila zaczyna się śmiać.
- Co to ma,
kurwa, być?! – zaciskam zęby, przechodzi mnie fala złości i gorąca. Krew się
zaczyna we mnie gotować. Myślałem, że to jakiś laluś, który za chwilę się jej
znudzi. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może być on… Przyjaciel,
zajebisty kurwa przyjaciel! Idzie zadowolony i wpatrzony w nią jak w obrazek. W
sumie wcale mu się nie dziwie. Wiola wygląda cudownie. Idealnie dopasowana
sukienka, opięta i krótka, bardzo krótka. Wysokie szpilki i te jej długie nogi.
Włosy upięte w zwykłego kucyka, a wygląda zjawiskowo. Uśmiecha się tak
niewinnie. Michał puszcza jej rękę i dłoń przesuwa na jej plecy. Na plecy,
które jeszcze ostatnio głaskałem. Do tej pory nie myślałem o tym, że ktoś poza
mną może ją dotykać. Nie byliśmy razem, ale to jakby było logiczne, że Wiola
jest moja.
- Lepsza
konkurencja. – Zbyszek poklepuje mnie po ramieniu, czym wkurza mnie jeszcze
bardziej.
- Zabawne,
kurwa, bardzo zabawne.
- Stary
wyluzuj. Wiolka może być z kim chce.
- Ta…
- W końcu! -
Kamila wita się czule z Małą.
- Cześć
tatusiu. – Wiola całuje Bartmana w policzek i staje naprzeciwko mnie. Mierzymy
się wzrokiem. Żadne z nas nie wykonuje żadnego kroku. Jakbyśmy czekali na
reakcje drugiego.
- Cześć. – w
końcu mówi niepewnie. Wspina się na palce i mnie również całuje w policzek.
Robi to bardzo subtelnie, ale szybko się odrywa i odsuwa. Nawet wiem dlaczego…
- Cześć. –
odpowiadam i jednocześnie podaję rękę Kądziowi. Spoglądam na Małą i zauważam na
jej nadgarstku bransoletkę. Moją bransoletkę. Uśmiecham się mimowolnie, a wzrok
Wiolki również wędruje na błyskotkę. Potrząsa
ręką i sama się jej przygląda.
- Chodźcie
do stolika. – ciszę przerywa Kamila.
- Kto to się
w końcu zjawił. – dołącza do nas Sylwia. – Proszę, nawet przeszłaś się na solarium. I to
chyba kilka razy… – zwraca się do Małej,
a jej oczy zaczynają się błyszczeć.
-
Przynajmniej mam twarz w kolorze szyi i z łaski swojej nie psuj nikomu zabawy.
– Wiola zjeżdża ją wzrokiem i najzwyczajniej w świecie przestaje zwracać na nią
uwagę.
Dziewczyny
szaleją na parkiecie, Zbyszek zakłada się o coś z Patrykiem, a ja zostałem sam
z Kądziem. Najchętniej wszystko bym mu wygarną i kazał odwalić się od Małej,
ale nie mogę i to chyba najbardziej mnie denerwuję. Przypomina mi się nasz
wypad do baru, jak opowiadał o ich znajomości. Pamiętam z jakim przejęciem
opowiadał o tej ich wspólnej nocy, że też od razu nie zauważyłem, że cały czas
coś do niej czuje.
- Chyba
musimy pogadać. – przerywa ciszę. Czego on chce? – Wiem o Tobie i Wioli…
- wskazuje na nią głową.
- Co Ty
możesz wiedzieć. – prycham zły i zaskoczony.
- Wiem
wszystko od początku. Odkąd wróciliście z tego obozu… Wiem o tym Waszym układzie. – coraz bardziej nie
rozumiem.
- Czyli, że
co? Wiedziałeś, że ze mną sypia i jednocześnie sam się za nią brałeś?! – nie
wytrzymuję i wybucham. – Niezły jesteś.
- Nie
musiałem się za nią brać, nie zrozumiesz... – jest opanowany, chociaż wiem, że
w nim również gotuje się w środku.
- Masz rację.
Nie rozumiem. Ty przypadkiem nie byłeś z tą… Jak jej tam, Magda tak? Do tego wiedziałeś
o nas, a mimo to...
- Nie wiesz
wszystkiego. - przerywa mi.
- Ponoć
tylko się przyjaźniliście. Ładna przyjaźń.
- Oceniasz
mnie? Jesteśmy w takiej samej sytuacji. Nie możesz wysiedzieć z zazdrości, a
obok siedzi Twoja narzeczona. To jest w porządku?! Ja przynajmniej wiedziałem, a
Sylwia wie?! – zaciskam pod stołem pięści. Wiem, że ma rację. To wszystko jest
chore… Kądziu nie przerywa. – W przeciwieństwie do Ciebie ja umiałem wybrać.
- Skąd wiesz
kogo wybrałaby Wiolka? Do tej pory nie musiała tego robić.
- Jest ze
mną.
- Ale to na
mnie leci. – mierzymy się wzrokiem.
- Teraz to
się zmieni. Łapy przy sobie, zrozumiałeś?! Trzymaj się od niej z daleka! –
unosi głos, a ja zaczynam się śmiać.
- Nie
będziesz mi mówił, co mam robić. Myślisz, że odpuszczę?! Jeszcze zobaczymy.
- Ja nie
żartuję.
- Ja też
nie. Spędzamy razem dużo czasu, a to podobno zbliża…
- O czym
rozmawiacie? – do stolika wraca Zbyszek, a my z Michałem mierzymy go wzrokiem.
- O niczym.
– odpowiadam przyjacielowi.
- To
uśmiechnijcie się ładnie, bo wyglądacie jakbyście mieli za chwilę rzucić się na siebie.
- zaczyna się śmiać, a ja wywracam oczami. - Kobiety, co one z nami robią. - dodaję rozbawiony, a ja jedynie odwracam się w stronę parkietu. Nie
dam zepsuć sobie zabawy.
- Chodź. –
kiwam głową na Zbyszka i idziemy do reszty chłopaków. – W końcu to klubowa impreza,
nie?
- W końcu
gadasz do rzeczy. – Zbyszek zaciera ręce.
Wychodzę na
zewnątrz zadzwonić. W środku jest tak głośno, że nic nie słychać. Kameralny
Sylwek zamienił się w niezłą imprezkę. Dobrze, że była ograniczona ilość
alkoholu, bo każdy nieźle by się schlał. Siadam na ławce, a po chwili ktoś się
do mnie dosiada.
- Co tam? –
tuż obok pojawia się Wiola.
- W
porządku. Widzę u Ciebie też… - upijam napój i odwracam twarz w jej stronę.
- Trochę się
pozmieniało.
- Widzę.
- Michał,
ja… Powinnam Ci powiedzieć o tym inaczej, ale to wyszło tak niespodziewanie.
- Nie musisz
mi się tłumaczyć. – próbuję udawać obojętnego. – W końcu jasno dałaś mi do
zrozumienia na czym stoimy.
- Wiem, ale
nie chciałam, żeby było niezręcznie.
-
Niezręcznie? Czy kiedykolwiek było niezręcznie? – rozbawiony kręcę głową i
dopiero teraz dociera do mnie sens tych słów.
- Nie. –
przygryza wargę i uśmiecha się delikatnie.
- W
porządku. – kciukiem muskam ją po policzku. Szybko jednak cofam dłoń.
- Nie możemy
dłużej… - ucina. Doskonale wiem, o co jej chodzi.
- Tak? –
pytam prowokująco, a Wiola jedynie kiwa głową. – Rozumiem, czyli co? Od teraz
przyjaciele?
- Mówiłam
Ci, że przyjaciele nie…
- Przecież
nie będziemy już ze sobą sypiać. – przerywam jej i puszczam oczko. Peszy się,
znowu się peszy, a nigdy wcześniej tego nie robiła. Och, Wiola… Mam taką ochotę
zasmakować jej ust. Nie mogę się przy niej kontrolować. – Powiedziałem, coś nie tak?- Wiola unika kontaktu
wzrokowego.
- Nie… A co u Ciebie? Postanowiłeś coś? – zmienia
temat. Domyślam się, że chodzi jej o Sylwię. Przyszliśmy na Sylwestra, a ona
ciągle wisi na telefonie i dzwoni do wszystkich z życzeniami. Teraz już sam nie
wiem, co zrobić. Ten tydzień dużo zmienił.
- Spróbuję
to naprawić. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. – mówię to, chociaż wcale tego nie
chcę. Nie wierzę w sens tych słów.
5…, 4…, 3…,
2…, 1. Szczęśliwego Nowego Roku! Wszyscy rzucają się sobie na szyję, całują się
i składają życzenia.
-
Wszystkiego najlepszego kochanie. – blondynka wtula się we mnie.
- Wzajemnie.
– całuję ją. Przypomina mi się nasz poprzedni Sylwester. Wtedy wszystko było
prostsze, byliśmy naprawdę szczęśliwi.
- Za
zwycięstwo! Za nas! Za drużynę!– chłopaki wznoszą, co chwila inny toast.
- Czego mogę Wam życzyć? – zwracam się do Kamy i Zbyszka. – Szczęścia, bo miłości i
seksu to macie, aż za dużo. – zaczynam się śmiać. – Żeby dziecko nie było
podobne do Zbyszka.
- Kubiak. –
podchodzi do nas Wiola. – Co to za życzenia? Byś się postarał.– odwraca się do mnie i całuje
mnie w policzek. – Żeby wszystko Ci się ułożyło. – szepcze i przytula się do mnie.
- Taka mam
nadzieję. – obejmuję ją. - Szczęścia, Mała. - Zawalczę,
dodaję w myślach.
___________________________________________________________________________________
Dzisiaj trochę więcej z perspektywy Michała. Dodatkowo taki mały przeskok w czasie, a niedługo będzie trochę większy. Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzać ;). Na następny zapraszam w poniedziałek.
Nowy rozdział również na Sparkle in the eyes