15 mar 2013

Rozdział 32 *

25 grudnia.
Za oknem przepiękna zimowa aura. Zegarek wskazuję 8. Mogłabym pospać jeszcze godzinkę, a mimo to wstaję z łóżka. Z kubkiem kawy w lewej dłoni oraz z papierosem w prawej siadam na parapecie w kuchni i przyglądam się pustej ulicy. Chyba nigdy się od tego nie odzwyczaję. Korzystając z chwili spokoju wspominam zeszłoroczne święta. Pamiętam, co czułam, kiedy zobaczyłam w drzwiach Michała. Patrzył na mnie z taką czułością. Wtedy w końcu poczułam się kochana. Zdecydowanie to były jedne z piękniejszych świąt w moim życiu. Oczywiście zaraz po tych, w które dostałam wymarzoną lalkę, a także chomika. Może i teraz powinnam sobie sprawić, takie zwierzątko? Nie trzeba wychodzić, zostanie samo kilka dni, a nikt nie powie, że jestem starą panną, bo w końcu chomik to nie kot. Obija mi chyba. Uśmiech wkrada się na moje usta i nawet nie wiem, kiedy do kuchni wchodzi Zuzka z Kamilą. Od razu kiedy tylko je dostrzegam gaszę papierosa i uchylam okno, aby wywietrzyć.
- Dziś wielki dzień. – Zuzka uśmiecha się do szatynki i unosi kubek z kawą w geście toastu.
- Denerwujesz się? – pytam rozbawiona.
- Jak cholera! – odpowiada z przejęciem Kama. – To był chyba zły pomysł. To na pewno był zły pomysł. To wszystko dzieję się za szybko. Zdecydowanie za szybko. – nadaje jak zegarynka i wygląda na przerażoną.
- Kochanie, ale co tu odkładać?
- Poza tym przy Waszym trybie życie to jest naprawdę dobry pomysł. – staram się utwierdzić Kamę w przekonaniu, że połączenie chrzcin małego ze ślubem jest świetnych ruchem. Chociaż muszę przyznać, że zorganizowanie tego w miesiąc graniczyło z cudem. Do dziś nie wiem, jak udało nam się zrobić. To był zwariowany okres.
- Śniadanko? – nagle Zuzia zmienia temat.
- Chyba nic nie przełknę. – zdenerwowana Kamila idzie do płaczącego Artura, a my z Zuzką zabieramy się za musli z jogurtem.
- Musimy pogadać. – niepewnie zaczyna brunetka.
- Nie wiem ile razy mam Cię przepraszać za tą akcję z Kurkiem. – wywracam oczami na myśli, że kolejny raz musimy do tego wracać. Nie mam ochoty na kolejną kłótnię.
- Wiem, nie powinnam się tak obrażać. – Zuzia mówi ze skruchą i robi tego swojego dzióbka.
- Ja też nie jestem bez winy. – przyznaję i już po chwili rzucamy się sobie w ramiona.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć. – Zuzka nerwowo zaciska dłoń na moim nadgarstku i patrzy mi głęboko w oczy. Jednak nie zdąża nic powiedzieć, ponieważ rozmowę przerywa nad dzwonek do drzwi, a już po chwili w mieszkaniu kręci się pełno osób i panuje niezły rozgardiasz.

Tradycyjnie, jako świadkowa, pomagam Kamili w przygotowaniach. Chociaż szczerze mówiąc do teraz dziwię się, dlaczego to właśnie mnie oto poprosiła. Z torby wyciągam podwiązkę, pończochy i wszystkie inne potrzebne rzeczy. Zbysiu będzie miał niespodziankę w noc poślubną. Z minuty na minutę Kamila jest coraz bardziej zdenerwowana. Do tego jeszcze Arek zaczyna płakać w sąsiednim pokoju. Na całe szczęście Zuzka reaguje w porę i to ona do niego idzie, a dziewczyna z naszego salonu w spokoju może dokończyć makijaż szatynki.
- Uspokój się. – przez jej zachowanie sama już zaczynam się denerwować.
- Przepraszam. Wiola, słuchaj… Jeśli nie chcesz, jeśli to dla Ciebie zbyt trudne to ja zrozumiem. Jeszcze jest czas… - patrzę na nią jak na kretynkę.
- Chyba żartujesz sobie ze mnie? Proszę Cię, nie mamy 5 lat. – nie wiem, co przyszło jej do głowy, ale w tym przypadku naprawdę mam gdzieś to, że świadkiem Zbyszka będzie Kubiak. Nasze relacje ostatnio znacznie się ochłodziły. Cały czas unikałam go jak ognia, a nasze kontakty ograniczyły się jedynie do tych zawodowych. Kubiak najwidoczniej zrozumiał, że nie chcę mieć z nim kontaktu i sobie odpuścił. Ostatnio spotykaliśmy się jedynie wtedy, kiedy potrzeba była zarówno jego jak i moja obecność przy załatwianiu spraw związanych ze ślubem, ale to było na tyle. Nie zamieniliśmy nawet słowa na temat inni, aniżeli ślub. Nie zebrałam się na szczere rozmowy z Michałami. Po prostu ich olałam, a i oni wypieli się na mnie. Każde z nas udaje jakby nic się nie wydarzyło i mam nadzieję, że tak pozostanie.
- On też będzie sam. – dodaje niepewnie szatynka.
- Nie interesuje mnie to. – staram się zakończyć ten temat. Co prawda jestem trochę zaskoczona, ponieważ ostatnio słyszałam jak Zbyszek pytał go czy przyjdzie z jakąś Eweliną. Przyznaję, że poczułam się wtedy dziwnie i nawet chciałam znaleźć szybko jakieś partnera dla siebie. Ostatecznie doszłam jednak do wniosku, że nie muszę niczego nikomu udowadniać.
- W porządku. A co z Zuzką? Nie wiesz czy przyjdzie w końcu z tym tajemniczym chłopakiem?  – Kamila jest tak samo jak ja ciekawa nowego chłopaka brunetki.
- Nie wiem, przecież nic nie powie. Swoją drogą ciekawe, dlaczego robi z tego taką wielką tajemnicę.- robi to po raz pierwszy i nie mogę tego zrozumieć.
- Gotowe. – odzywa się makijażystka i Kama odwraca się w moją stronę.
- Wyglądasz zajbieście! – nie mogę wyjść z podziwu patrząc na szatynkę.
- Zbyszek padnie jak Cię zobaczy! – W drzwiach staje Zuzka z Arturem na rękach, który swoją drogą wygląda jeszcze słodziej w tym białym kompleciku. 

Podjeżdżamy pod kościół i widzę z jaką radością w oczach Kamila ze Zbyszkiem patrzą na wszystkie osoby, które zjawiły się tutaj. Muszę przyznać, że przed kościołem jest straszny tłok. Przez całą drogę, od samochodu do kościoła, rozglądam się po wszystkich zebranych. Przystaję, a moje oczy robią się wielkości pięciozłotówki, kiedy zauważam Zuzkę. Wysiada z taksówki w towarzystwie Kądzioły. Nie wierzę. Myślałam, że się pogodziłyśmy, a tymczasem ona robi mi na złość! Specjalnie go zaprosiła, żeby mnie zdenerwować! Zawsze musi się odegrać. Ten jej cholerny charakterek. Jeszcze jego tutaj potrzeba. Spokojnie, Wiola – powtarzam w myślach. To ich dzień. Nie daj zepsuć sobie humoru. Ceremonia w kościele przebiega zgodnie z planem. No, może z małym wyjątkiem. W końcu Zbyszek nie byłby sobą, gdyby nie pomylił się w słowach przysięgi. Nie tylko sam zaczyna się śmiać, ale w dodatku po całym kościele rozbiega się echo śmiechu wszystkich gości. Kątem oka spoglądam na Kubiaka. Zaczynam zastanawiać się czy to my moglibyśmy tam stać. Kubiak w garniturze wygląda cudownie, a ja? Jak ja wyglądałabym w białej sukni? Delikatnie potrząsam głową i jak najszybciej odganiam od siebie te myśli. Kolejne wydarzenia dzieją się błyskawicznie. Wypuszczenie pary białych gołębi, wspólne zdjęcie, aż w końcu obładowana kwiatami czekam, aż kolejne osoby złożą życzenia Młodej Parze. Następnie dojeżdżamy pod hotel. Rodzice witają ich z wódką i chlebem. Bartmanowie tłuką kieliszki i dumny Zbyszek porywa Kamilę w ramiona. Nie tyle, co przenosi ją prze próg, ale niesie, aż do samego stolika. Kelnerzy podają gościom szampana i po sali rozbiega się głośno śpiewany Sto lat. Nie wiem w ilu pozycjach już się całowali, ale wszystkim wciąż było mało i co chwila ktoś zaczynał śpiewać, że mu gorzko. Wszyscy się śmieją, klaszczą i pogwizdują, a starsze Panie narzekają, że są głodne. Niedługo potem Zbyszek z Kamilą zostają zaproszeni do swojego pierwszego tańca. Wtuleni w siebie delikatnie bujają się w rytm muzyki. W ich tańcu nie ma niczego wymyślnego, a jest taki piękny. Są szczęśliwi i zakochani. Niedługo potem na parkiecie zaczynają pojawiać się kolejne pary, a ja w końcu korzystam z okazji i idę do łazienki.


Po drodze zatrzymuje mnie Kądziu. Jego dłoń zaciska się na moim łokciu i przyciąga mnie do siebie.
- Co Ty tu robisz?! – to jedyne, co przychodzi mi w tej chwili na myśl.
- Możemy porozmawiać? – puszcza moją rękę. – W końcu. – nie wiem, dlaczego aż tak akcentuje ostatnie słowo.
- Teraz?
- Teraz.
- Dobrze. – rozglądam się po sali i kieruję się w stronę wolnego stolika. Wiem, że musiało do tego dojść tylko dlaczego akurat teraz, tutaj? Michał patrzy na mnie w ciszy, a ja zaczynam się niecierpliwić.
- To wszystko chyba nas przerosło. - zaczynam rozmowę.
- Na pewno nie potoczyło się po naszej myśli. - Kądziu kładzie swoją dłoń na mojej.
- Może za szybko się poddaliśmy? - pytam niepewnie i spuszczam wzrok. Nie lubię rozmawiać o uczuciach. Nie umiem o nich mówić. Nie umiem określić swoich uczuć, dlatego czuję się tak niepewnie.
- Chyba w ogóle nie walczyliśmy. - jego słowa są dla mnie ciosem. Nie wiem czy to zarzut, ale wiem, że obwinia mnie oto.
- Wiedzieliśmy czym ryzykujemy... - chociaż chyba nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę.
- W naszym przypadku się nie udało. - mówi to tak spokojnie, jakby w ogóle się tym nie przejmował.
- Masz rację. Przyjaciółmi byliśmy lepszymi, niż...
- Nie mów tak. - przerywa mi. - Przecież nie było źle? - uśmiecha się, jakby chciał, aby ta rozmowa obrała inne tory.
- Było cudownie. - na samą myśl o tym, robi mi się gorąco.
- Też tak uważam. - uśmiecha się, a ja czuję ulgę widząc jego reakcję. Chwila, co on robi? Czy on ze mną flituje? Niemożliwe.
- Chyba pomyliliśmy pożądanie z miłością... - nie wiem, które z nas bardziej zaskakuje moje stwierdzenie. Michał wyraźnie nie spodziewał się, że powiem, coś takiego. Swoją drogą sama nie sądziłam, że będą w stanie to przyznać.
- Wiem, co wtedy mówiliśmy, ale... Tęsknię za Tobą. Brakuje mi Ciebie. - kciukiem muska moją dłoń. - Myślisz, że możemy spróbować znowu się przyjaźnić? - zaskakuje mnie. Długo nie odpowiadam na jego pytanie.
- Chciałabym... - mówię w końcu prawie szeptem.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, ale... Jest coś jeszcze, o czym powinnaś wiedzieć. - zaciska nerwowo wargi. Nabieram wątpliwości i przyglądam mu się uważnie. Michał odwraca się i kiwa głową, a chwilę później przy naszym stoliku znajduje się Zuzka. Nic z tego nie rozumiem. - Wiola... - zaczyna niepewnie, ale nie kończy. Milczą, a ja zaczynam się denerwować.
- Jesteśmy razem. - w końcu odzywa się Zuzia. Patrzę na nią, a jej słowa wcale do mnie nie docierają. Chyba się przesłyszałam.
- Razem? - pytam zaskoczona. Co to ma być? Jakieś mamy Cię? Haha, pośmialiśmy się, a teraz możemy skończyć tą szopkę.
- To jakoś tak samo wyszło... - Co?! O kurwa! To nie są żarty! Nie wierzę! Wstaję osłupiała i ledwo powstrzymuje się od wybuchnięcia głośnym śmiechem. Nie, to niemożliwe... Widzę jak niepewnie spoglądają na siebie, więc moja mina musi wyrażać wszystko. W głowie mi się to nie mieści!
- Wiem, że dla Ciebie to duże zaskoczenie… - ponownie odzywa się Zuzka, a jak dla mnie mogłaby się w tej chwili zamknąć. Nie chcę jej słuchać.
- Uwierz, że dla nas też. - dodaje Michał.
- To wyszło samo z siebie..., wtedy w Starych Jabłonkach... - Słucham? Samo z siebie? Ona chyba ma mnie za idiotkę. Nic nie robi się samo z siebie. A to dobre. Odwracam głowę i już mam zamiar odejść, jednak dociera do mnie, że nie mogę tak się zachować.To wszystko trwa tyle czasu! Przecież w między czasie tyle rozmawiałyśmy o mnie, o Kądziu, o tym co jest, a raczej, co było między nami. W głowie mi się to nie mieści! Powinnam wygarnąć im teraz wszystko, ale nie mogę zepsuć wesela Kamili i Zbyszka.
- Cieszę się. – nie wiem, jakim cudem udaję mi się wydusić to z siebie, ale co innego mogłabym im powiedzieć? Dalej patrzą na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzach. – Naprawdę! – bardziej od nich, chyba próbuje przekonać sama siebie. Muszę być wiarygodna, więc obejmuję Kądzia, a następnie brunetkę.
- Chciałam powiedzieć Ci rano. – mówi po cichu i całuje mnie w policzek. Ukrywała to przez tyle czasu, a teraz żałuje, że nie powiedziała mi rano? Lepiej niech już nic nie mówi.
- Przepraszam Was. Musze wracać. – nie mogę dłużej tu stać, zaraz nie wytrzymam. Dla niepoznaki wskazuję na Młoda Parę i na Kubiaka, który przywołuje mnie kiwnięciem głowy. - Obowiązki.
- W porządku. Porozmawiamy później. – Zuzia znowu całuje mnie w policzek, a ja biorę głęboki oddech. Kądziu także ponownie przytula mnie do siebie. Kiedy chcę się od niego odsunąć, łapie mnie za podbrudek i odwraca moją twarz w stronę stolika, przy którym stoi Kubiak.
- O nas nie walczyłaś z jego powodu. - przymykam oczy. O co mu chodzi? - Teraz zawalcz o Was. - szepcze mi na ucho, a mnie jeszcze bardziej ściska w środku. Bez słowa odwracam się od nich. Co on sobie wyobraża? Niech sobie wsadzi te swoje dobre rady. Wracam do swojego stoliku. A w mojej głowie wciąż huczy ich wyznanie. Dociera do mnie, co drugie słowo Kubiaka, więc nie mam pojęcia, o co mu chodzi, ale zaczynam klaskać, kiedy robią to inni. Po chwili znowu i znowu. Chyba przyszła kolej gości i to oni teraz wznoszą toasty. Nie mogę się skupić. Ja chyba też miałam to zrobić, ale kompletnie zapomniałam, co miałam powiedzieć. Na szczęście wyręcza mnie Michał. Nie wiem nawet, kiedy zostaję przy stoliku sama. Zaskoczona, a bardziej zszokowana tym, czego właśnie się dowiedziałam zaczynam bawić się widelcem. Nie wiem, który już wzór rysuję na talerzu, ale chyba zaraz wydrapię w nim dziurę. Jestem świadkiem i nie mogę się upić, ale co nieco wypić mogę, a teraz nawet muszę. Sięgam po butelkę z weselną wódką i robię sobie drinka. Upijam go i unoszę wzrok. Zatrzymuję go na parkiecie. Zuzka tańczy z Kądziem, a tuż obok nich Kubiak śmieje się w najlepsze z jakąś dziewczyną. Cóż za widok… Wykrzywiam się, a moje policzki same się zaciskają. Niepierwszy raz rzucają mi się dziś w oczy. To chyba jakaś kuzynka Kamili. Misiek kładzie dłoń na jej plecy, a ja czekam tylko na to, kiedy zjedzie niżej. Przenoszę wzrok z jednej pary na drugą, a w środku aż mnie ściska. Zuzka wtula się w Kądzia, tamta w Kubiaka, pięknie... Tyle czasu wszystko odwlekałam, od wszystkiego uciekłam i co ma za to przyszło? Mój były chłopak jest z moją przyjaciółką, a mój były… kochanek, bo chyba właśnie tak powinnam go nazywać, zabawia się na moich oczach w towarzystwie jakiejś małolaty, która w dodatku wygląda na nieźle na niego napaloną. Łazienki mają tu duże, a na górze jest kilka pokoi dla gości. Michał, jako świadek wie o tym doskonale, w końcu sami je wybieraliśmy, a znając jego dość szybko mogą tam wylądować. O czym ja myślę?! Kurwa. Jak mam przestać o tym myśleć, kiedy właśnie laska zarzuca mu dłonie na ramiona i wzdycha do niego jak słodka idiotka. Jestem żałosna. Mam to, czego chciałam, a teraz jak głupia siedzę i aż kipię ze złości. 
- Hej. – z zamyśleń wyrywa mnie Bartek, który przysiada się do mnie.
- Hej. – stukam się z nim szklanką i biorę kolejny łyk drinka.
- Dziękuję. – za bardzo nie wiem, o co mu chodzi.
- Za co?
- Za to, że pomogłaś mi z Zuzią. - no, tak. Za co innego miałby mi dziękować?
- Spoko. Chociaż tyle mogłam zrobić. – wzruszam ramionami i ponownie przenoszę wzrok na parkiet. – Wszystko między Wami dobrze? – pytam, ponieważ przez ostatni miesiąc jakoś nie miałam okazji do zbyt częstych rozmów z Zuzą. Nie dość, że była na mnie wściekła to jeszcze znikała, kiedy tylko miała wolną chwilę. Teraz już wiem dokąd, a raczek do kogo. Dopiero teraz zaczyna się zastanawiać jak to wszystko organizowali. Ona non stop jeździła do Łodzi czy Michał przyjeżdżał do Żor? U nas w mieszkaniu był tylko raz, kiedy byłam chora. Umawiali się w hotelu? Wywracam oczami na samą myśl o ich schadzkach i zaczyna robić mi się niedobrze.
- Powiedzmy. Wciąż nie wiem wszystkiego, ale pracuje nad tym. – odpowiada z nadzieją w głosie.
- Nie trudź się.
- Co? – teraz to on wygląda na zdezorientowanego.
- Więcej i tak już się nie dowiesz. Ciesz się tym, co masz. – odpowiadam bez większego entuzjazmu, a Bartek spogląda w tą samą stronę, co ja. – Mamy swoje tajemnice i uwierz mi, że są takie, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Więcej Ci nie powie, a ja też tego nie zrobię. – co jak co, wciąż jest to moja najlepsza przyjaciółka. Ba, Zuzia jest dla mnie jak siostra. Muszę pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Nie żyjemy w filmach i tutaj zasada nie spotykamy się z byłymi naszych przyjaciółek nie obowiązuje. Mi z Michałem nie wyszło, ale może im wyjdzie? W końcu należy im się szczęście.
- Ja się nie poddam. I Ty też nie powinnaś. – stwierdza pewny siebie, a ja odwracam się do niego zszokowana jego słowami. Kurek odwraca wzrok i spogląda w stronę parkietu.
- Co?! - dziwię się. - O czym Ty…? Skąd…? - zatyka mnie.
- My też mamy swoje tajemnice. – puszcza mi oczko i uśmiecha się. - Nawet nie wiesz ile wiem. - mówi to tak cwaniacko, że aż mnie wkurza, a w mojej głowie rodzi się mnóstwo pytań. - Widzieliśmy Was wtedy w Spale, potem trochę od nich wyciągnęliśmy, trochę usłyszeliśmy przypadkiem... - dobrze wiem, że nie mówi prawdy.
- Trochę? - marszczę czoło. - Wiesz wszystko? - pytam czysto teoretycznie. Wiadomo, że wie. Kurek jedynie mruga. - Więc już wiecie, że Kubiak nie jest święty i zdradza, a ja rozpierdalam związki. - wzdycham.
- Przestań. Nikt tak nie myśli. Wiesz, że było inaczej.
- Nie interesuję mnie, co, kto myśli.
- To dobrze. Napijesz się ze mną? - podstawia mi kieliszek i sięga po butelkę z wódką.
- Nie powinnam...
- Nie przesadzaj. - szturcha mnie i zaczyna się śmiać. Niedługo potem muszę go przeprosić i wrócić do "świadkowania". - Wiesz, co masz robić. – Kurek łapie mnie za dłoń, kiedy wstaję i ściska ją, co wygląda jakby dawał mi znak, jakby zachęcał mnie do zrobienia czegoś, na co do tej pory nie miałam ochoty. Wywracam oczami i nawet nie biorę tego do siebie. Oczepiny to chyba zawsze była moja ulubiona część wesela. Policzki bolą mnie ze śmiechu. Nie przeszkadza mi, że połowę czynności musze wykonywać z Kubiakiem. Traktuję to jako pracę. Swoją drogą on również nie zwraca na mnie większej uwagi. Kamila ze Zbyszkiem siadają na krzesełkach. Ja odczepiam jej welon, a Michał pomaga Zbyszkowi zdjąć krawat.
- Dobrze stań. – szepcze Kamila, a ja patrzę na nią jak na idiotkę. Jeszcze czego. W kołku ustawiają się wszystkie panny i oczywiście ja też zostaję do tego zmuszona. Idziemy w prawo, za chwile w lewo i znowu w prawo. Ile jeszcze? Co chwila zmiana kierunku i już mam dość. Znowu obrocik i znowu w prawo. Nagle muzyka cichnie i przed moimi nogami ląduje welon. Wszyscy patrzą na mnie, a ja na niego. To się nazywa szczęście. Unoszę głowę i mam ochotę zacząć się śmiać. Bez przesady. Automatycznie łapię za rękę dziewczynę, która stoi obok i popycham ją przed siebie. Szczęśliwa podnosi welon, a ja od razu pomagam jej wpiąć go we włosy. Dopiero, kiedy zadowolona odwraca się, żeby mi podziękować poznaję, że to ta, z która obściskiwała się z Kubiakiem. Patrzę na nią z politowaniem w oczach i sama nie wiem, dlaczego zaczynam robić się zła. Normalnie mam ochotę walnąć się w czoło. Chyba tylko jak jestem taka kretynką. Moje wzrok spotyka się ze wzrokiem Kurka, który zaczyna się śmiać. On również zdaje sobie sprawę jak absurdalna jest ta sytuacja. Patrząc na niego pukam się palcem w skroń i kręcę głową. Głupek nie może przestać się cieszyć. Na całe szczęście po chwili sam staje w kołku z resztą kawalerów, a ja muszę odreagować.


Wychodzę na balkon, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Delikatny mróz daje o sobie znać i zaczyna szczypać mnie nos, a pojedyncze płatki śniegu spadają na moją twarz. Biorę głęboki oddech. Nie tak wyobrażałam sobie dzisiejszy wieczór. Spodziewałam się najgorszego, ale jednak nie przewidziałam takiego obrotu spraw. Sama już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Zapinam płaszczyk pod samą szyję i opieram dłonie o barierki. Nie mogę napatrzeć się na oświetlony ogród. Wszystko jest tutaj takie piękne. Zbyszek z Kamilą nie mogli wybrać lepszego miejsca. Z trudem przyznaję, że zaczynam im zazdrościć. Mają wszystko. Mają siebie, mają Artura, a ja? A ja na tą chwilę nie mam nic. Nie wiem ile czasu już tu stoję, ale nie czuję zimna. Nie zwracam uwagi nawet na uchylające się drzwi tarasowe. Zamykam oczy i oddaję się chwili. Jest tutaj tak spokojnie. Nagle czuję, że ktoś staje za moimi plecami. Przybliża się, ponieważ czuję jego ciepło, a po chwili kładzie dłonie na barierki tuż obok moich. Wciągam powietrze. Poznaję ten zapach.  Dobrze wiem, kto stoi za mną, jednak nic z tym nie robię. Ponownie zamykam oczy i chcę się tym nacieszyć. Michał opiera brodę o moją głowę i tkwimy tak w kompletnej ciszy. Zza drzwi dolatują ciche dźwięki kolejnych piosenek.
- Nie zapomniałem. – Michał szepcze mi do ucha, a ja sztywnieje. Dlaczego musi psuć tak piękną chwilę.
- O czym Ty mówisz. - dopiero teraz odwracam się twarzą do niego i patrzę mu w oczy. Dlaczego nie może dać nam spokoju? Dlaczego znowu musi to wszystko komplikować.
- Zacznijmy od nowa. – wyciąga dłoń w moją stroną i przedstawia się, a ja stoję zaskoczona.
- Żartujesz sobie? – patrzę na niego jak na idiotę.
- Nie. – wzrusza ramionami, a ja zaczynam się śmiać. Szatyn cały czas zachowuje powagę, a ja z rozbawieniem odwzajemniam jego gest i czuję jak mocno zaciska palce na mojej dłoni.
- Jak się bawisz?
- Dobrze, a Ty? – odpowiadam, chociaż nie bardzo wiem, co kombinuje tym razem. Nie wiem, dlaczego ciągnę tą jego gierkę. To wszystko wygląda jak w taniej, słabej komedii.
- A walić to. – jego oczy zaczynają błyszczeć i gwałtownie wpija mi się w usta. Dłońmi łapie moją twarz, a mi aż uginają się kolana. Początkowo zapiera mi dech, jednak po chwili jego pocałunek z zachłannego staje się bardziej delikatny. Wkłada w niego całe swoje uczucie. Jego wargi są takie miękkie i ciepłe. 
- Michał… - szepczę między kolejnymi pocałunkami, jednak nie jestem w stanie ich przerwać.
- Ciśśś. - ucisza mnie jak to ma już w zwyczaju. Robi ze mną, co chce.
- Nie. - mówię prawie, że szeptem.
- Nie całujesz się z obcymi? - uśmiecha się i to wszystko obraca w żart. Tak próbuje to rozegrać?
- Nie. - odsuwam się od niego. Łapię za suwak i naciągam płaszczyk pod nos. Tak, jakby miało mnie to uchronić przed kolejnymi pocałunki.
- Przecież nie jestem tak, całkiem obcy. - porusza brwiami i uśmiecha cwaniacko. - Coś mi się przypomniało.
- Co? - sama nie wiem czy chcę wiedzieć.
- Nie interesują Cię przygody na jedną noc. – otwieram szerzej oczy i unoszę brwi. Co on robi? Dlaczego wraca do sytuacji znad morza?
- Ee...
- Przecież mówiłem Ci, że mnie też nie. – oblizuje wargi, a moje serce zaczyna bić szybciej. W co on się bawi? Kiedy nachyla się, aby ponownie mnie pocałować, przechlam głowę. - Żartuję, przecież. - wywracam oczami, ponieważ wcale mnie to nie bawi. - Skarbie, kiedy w końcu zrozumiesz, że nie odpuszczę? Że nie dam Ci spokoju?
- Ja wciąż nie wiem czego chcę… Nie wiem, co czuję. - mówię niepewnie.
- Ale?- szatyn unosi mój pobrudek i muska mnie po policzku kciukiem.
- Ale chcę Ciebie. – spoglądam mu w oczy. Uśmiech na jego ustach utwierdza mnie w moim nowym przekonaniu. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować. Muszę zaryzykować. Michał przesuwa dłonie z moich ramion na policzki i delikatnie muska moje wargi, chwilę później równie delikatnie całuje mnie w czoło i szczelnie zamyka w swoich ramionach. Oddycham z ulgą. Splatam dłonie na jego plecach i opieram głowę o jego klatkę piersiową. Mogłabym zostać tak na zawsze.
- Wiola...
- Nie. - nie daję mu dojść do słowa. - Nie mów czegoś, czego nie jesteś pewien albo czego będziesz żałować.
- W porządku. - głaszcze mnie po włosach, a ja wiem, że na wszystko przyjdzie czas.
- A co z tą brunetką? – uśmiecham się złośliwie, kiedy przypomina mi się dziewczyna od welonu.
- Zazdrosna jesteś cholernie seksowna…- całuje mnie w czubek nosa, a ja robię obrażoną minę. – Wracajmy, zmarzłaś. – obejmuje mnie i prowadzi w stronę drzwi. – Już myślałem, że będę musiał bić się o krawat, gdybyś złapała ten welon. – szepcze mi do ucha, kiedy wchodzimy do środka, a jego ciepły oddech powoduje, że na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Przez resztę wesela Michał nie wypuszcza mnie ze swoich ramion.

KONIEC.

Mogłabym napisać, że żyli długo i szczęśliwie, ale czy tak było? Znając charakterki obojga ta bajka mogłaby wyglądać zupełnie inaczej ;).

* Przede wszystkim muszę wyjaśnić, dlaczego opowiadanie nie kończy się epilogiem - jak wiecie miało ono zakończyć się inaczej. Ostatecznie dopisałam kilka rozdziałów i po prostu prolog ma się teraz nijak do tego, co wymyśliłam. Szczerze to nie brałam go wtedy pod uwagę. Niestety (a może i stety) przywiązałam się do Wioli na tyle, że dalsze rozdziały pisały się same. Kilka razy udało mi się Was zaskoczyć i mam nadzieję, że zakończenie również przypadnie Wam do gustu ;).

Jak wiecie jest to moje pierwsze opowiadanie i bardzo, ale to bardzo dziękuję tym wszystkim osobom, które były ze mną przez ten cały czas ;) – zarówno tym, które były tutaj ze mną od samego początku, jak i tym, które dołączyły z czasem. Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak często wywoływały uśmiech na mojej twarzy, a przede wszystkim powodowały, ze chciałam pisać dalej. Oczywiście dziękuję także za tą ogromną liczbę wyświetleń. Uważam to za ogromny sukces, który osiągnęłam dzięki Wam ;).

Historia Małej dobiegła końca, ale nie kończy się moja przygoda z opowiadaniami. Wytwory mojej wyobraźni możecie znaleźć na: Sparkle in the eyes, a także zaczęłam coś nowego na: Walcz o mnie. 

A po tych wszystkich podziękowaniach mam malutką prośbę - chciałabym wiedzieć ile naprawdę osób czytało historię Wioli. ;).