30 lis 2012

Rozdział 7

W pokoju panuje cisza. Tak cholernie znienawidzona przeze mnie niezręczna cisza. Zbyszek z Kamilą stoją naprzeciwko mnie i Michała. Każde z nas patrzy na siebie z równie wielkim niedowierzaniem, co
i zaskoczeniem. Czuję się jak nastolatka, którą nakryli rodzice. Nikt nawet nie drgnie. Nikt nic nie mówi. Dłużej tak nie wytrzymam. Rozglądam się po pokoju. Na fotelu dostrzegam swoją bluzkę, a obok spodnie. Sięgam po nie i jak gdyby nic idę do łazienki. Zbyszek dalej mierzy się wzrokiem z Kubiakiem, a Kamila patrzy na mnie z lekkim uśmiechem. Sama uśmiecham się i puszczam jej delikatnie oczko. W sumie powinnam być zmieszana, a tak naprawdę chcę mi się śmiać z tej całej sytuacji. Nie wiem czyja mina była lepsza – Michała czy Zbyszka? Ubieram się i poprawiam włosy. Mam nadzieję, że jak wrócę do nich już nie będzie tak niezręcznie. W końcu jesteśmy dorośli. Tak na dobrą sprawę to nawet nic takiego nie widzieli… Ostatni raz patrzę w lustro i wychodzę z łazienki.
***
- Kurwa, co to było? – pyta zszokowany Zbyszek.
- Nic! – syczy niezadowolony Kubiak.
- Jak to nic?!
- Nic nie mów!
- Stary, co Ty odpierdalasz?!
-Zbyszek, nie teraz. Proszę Cię, kurwa! – Michał ubiera się w pośpiechu. Wyraźnie jest zdenerwowany.
- A co z Sylwią?
- Nie teraz! – Kubiak posyła Zbyszkowi spojrzenie jakby chciał go zabić.
- A kiedy?
***
Wracam do salonu. W przedpokoju słyszę krzyki Zbyszka i Michała. Przystaję przy drzwiach i słucham ich rozmowy.
- Nie teraz! – mówi zły Kubiak.
- A kiedy? – pyta Zbyszek.
- To nie jest odpowiednia chwila.
- Zbyszek daj spokój! – wtrąca Kamila. - Nie wtrącaj się.
- Jak nie odpowiednia chwila?! Jak mam się nie wtrącać?! Skoro mój przyjaciel rozpierdala sobie życie!
Nie rozumiem dlaczego Zbyszek tak się oburza. Nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Opieram się o ścianę
i słucham dalej.
- Misiek, kurwa, masz narzeczoną. Co z nią? - Bartman znowu się unosi.
- Nic!
- Właśnie, kurwa, widziałem jak nic!
Nie jestem pewna czy dobrze słyszę. Nieruchomieję. Nie wytrzymuję i po chwili wchodzę do pokoju.
- Kogo masz?! – We trójkę odwracają się w moją stronę i patrzą na mnie jak na jakąś idiotkę.
Kubiak nic odpowiada, aż dziwne, że wciąż patrzy mi w oczy, a nie gdzieś w podłogę. Kamila wymienia ze Zbyszkiem zdziwione spojrzenia, a ja wciąż wściekła mierzę Michała wzrokiem.
- Głuchy kurwa jesteś?! 
- Co tu jest grane?! Ty nic nie wiesz o Sylwii? – Zibi z niedowierzaniem w głosie patrzy to na mnie, to na Michała, aż w końcu zwraca się do mnie .
- Wiola…
- Nie wierzę! – przerywam Michałowi. Biorę papierosy i wychodzę na balkon.
Po chwili zaciągam się i zaczynam się śmiać. Jaka ze mnie kretynka! Zbyszek non stop nawijał o Kamili, Łasko o Milenie, Patryk też wspominał coś o swojej dziewczynie, nawet pozostali, z którymi nie rozmawiałam tak dużo jak z nimi coś tam gadali, a Kubiak nic. Nawet nie zapytałam czy jest wolny, a tacy faceci nigdy nie są. Pięknie zaczynam nowe życie. Nie chcę mi się płakać, nie załamię się z tego powodu, ja po prostu jestem wściekła! Robiłam w życiu różne rzeczy. Zdarzyło mi się przespać z zajętym facetem, ale miałam tego świadomość od samego początku. Czasem w ogóle nie interesowało mnie czy kogoś mają, ale w końcu nigdy więcej ich nie widziałam, to czym miałam się przejmować, ale Kubiak?! Pracujemy razem, jak on sobie to wyobrażał? Myślał, że się nie dowiem? Umiem być wredną suką. Mogę nie mieć żadnych skrupułów, jestem w stanie zrobić wiele, o wiele więcej, ale tym razem tak nie chciałam. Postanowiłam wszystko zacząć od nowa, tylko, co z tego skoro to nie jest mi dane. W sumie to jest gorzej niż było. Pomału uchylają się drzwi balkonowe i doskonale wiem, że to on.
-  Michał, nie teraz. - mówię całkiem spokojnie.
- Wiola, posłuchaj mnie. – odwracam się w jego stronę. Patrzę na niego i sama nie wiem, co wyraża jego wzrok… – To nie tak…
- Nie tak? A jak? Myślałeś, że się nie dowiem? Właściwie Ty w ogóle myślałeś?! – zaczynam się denerwować, a ona patrzy na mnie z miną zbitego psa. – Zabawiłeś się moim kosztem! – wściekła podnoszę głos.
- Nie chciałem. Ja…
- Nie Michał! Nie Ty! – znowu mu przerywam. – Chciałeś mnie przelecieć? W porządku! Wyobraź sobie, że jestem w stanie to zrozumieć, ale do jasnej cholery mogłeś mi powiedzieć, że jesteś zaręczony! Zrobiłeś ze mnie idiotkę! Sukę, która rozpierdala związki! Na jaką ja wyszłam, co?!
- Wiola!
- Wykorzystałeś mnie!  – krzyczę, a Kubiak łapie mnie za rękę. - Zostaw mnie! – odpycham go. – Bawić to ja mogę się Tobą, ale Ty nie będziesz bawić się mną! Rozumiesz?! – Kubiak milczy. – Mną się nie bawi! Nie pozwolę na to! – Odwracam się i wracam do środka. Biorę torebkę i kieruję się do drzwi.
- Wiola, zaczekaj! – słyszę głos Kamili.
Przystaję na chwilę. Spoglądam przez ramię, nie mam ochoty z nimi rozmawiać.
- Jak wrócę to ma Cię tu nie być!- mówię do Kubiaka, który właśnie wchodzi do środka, po czym wychodzę.

***
Wracam do mieszkania. Pierwsze, co robię to biorę czteropak z lodówki. Wypijam prawie całe piwo naraz, siadam na kanapie i chowam twarz w dłoniach. To wszystko nie tak miało być… Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieję. Nie poznaję sam siebie. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Nigdy nie posunąłem się do czegoś takiego. Z zamyśleń wyrywa mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Nie mam zamiaru otwierać, lecz ktoś nie ustępuję. Coraz mocniej puka, czym coraz bardziej mnie denerwuję. Wstaję i wściekły podchodzę do drzwi. Otwieram je nagle, a moja mina jeszcze bardziej rzędnie, kiedy moim oczom ukazuje się Zbyszek. Bez słowa uchylam bardziej drzwi i i wpuszczam go do środka. Wiem, że i tak nie odpuści.
- Chyba musimy pogadać. – mówi siadając w fotelu.
Podaję mu piwo, a sam otwieram sobie drugie. Siadam na kanapie i czekam, aż się zacznie...
- Nic nie powiesz? - mówi po chwili.
- A co mam Ci powiedzieć? – upijam duży łyk z butelki.
- Michał, znamy się od lat, a Ty nie wiesz, co powiedzieć?!
Dalej milczę.
- Michał, kurwa powiesz coś?!
- To nie Twoja sprawa.
- Jak to kurwa nie moja sprawa?! Przyjaźnimy się! - moje słowa strasznie go zdenerwowały.
- O co Ci chodzi? - pytam podirytowany.
- Mam patrzeć jak rozpierdalasz sobie życie?
- Czy ja się tak do Ciebie przypierdalałem, jak co noc sprowadzałeś inna laskę? – nie myślę nad tym, co mówię. Po prostu wybucham i wiem, że to nie tak miało zabrzmieć.
- Ale ja nikogo nie zdradzałem! A Ty się niedawno oświadczyłeś! Tylko, po co skoro posuwasz pierwszą lepszą?!
- Wiola nie jest pierwszą lepszą! - wstaję gwałtownie z kanapy. - To nie jej wina! Nie obrażaj jej! - zaczynam krzyczeć i patrzę na niego - Ty nic nie wiesz! – mówię zrezygnowany.
- Masz rację. Ona chyba też nie, skoro nawet nie wiedziała o Sylwii... – czuję, jak na jego słowa krew się we mnie gotuję - Po, co były te całe oświadczyny, co? - zadaje mi pytanie, na które sam próbuję sobie odpowiedzieć.
Wściekły chodzę po pokoju. Oboje milczymy. Podchodzę do komody i ze złością zrzucam wszystkie rzeczy, które na niej stały.
- Nie wiem, kurwa, nie wiem! Kocham Sylwię, ale już od dawna nie jest tak jak kiedyś. Jeszcze teraz, kiedy ja jestem tu, a ona tam. Myślałem, że te oświadczyny coś zmienią, że będzie jak dawniej.
- I zmieniły?
- Nie! – mówię podniesionym głosem.  – Nic, kurwa, nie zmieniły. – siadam i dopijam do końca piwo.
- A Wiola? Co z nią?
- Zbyszek, ja jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak przy żadnej dziewczynie. Rozumiesz? Ja nie wiem, co się ze mną dzieję kiedy ona jest obok. Ja przy niej… - nerwowo przeczesuję palcami włosy. – Ja nie kontroluję się przy niej.
- I nic mi nie powiedziałeś? Nieważne, co się działo, a nieraz działo się dużo, zawsze o wszystkim wiedzieliśmy!– po jego głosie wiem, że jest rozczarowany.
- A co Ci miałem kurwa powiedzieć?! Miałem przyjść i wyskoczyć z tym, że pieprzę się z Wiolką?! – patrzę na niego jak na idiotę.
- Nie kurwa lepiej, że Was nakryliśmy… Dobrze, że nie przyszliśmy trochę później. – Zibi po raz pierwszy dzisiejszego dnia lekko się uśmiecha. A, i ja robię to samo. - Co zamierzasz?
- Nie wiem…

***
Pot spływa mi z czoła. Jestem coraz bardziej wściekła. Po powrocie do domu nie miałam ochoty na żadne rozmowy z Kamilą. Jedyne, na co miałam chęć, to siłownia. Musiałam odreagować, a to lepsze niż upicie się. Nie wiem, ile już przebiegłam, ale nie czuję zmęczenia. Ciszę przerywa Kamila.
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
- Ja nie wiedziałam… - nie wiem czemu próbuję się jej tłumaczyć. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nie mam wyrzutów sumienia.
- Właśnie o tym mówię. Kto by pomyślał. Misiek zawsze taki porządny, uczciwy, a tu… Romans? Nie wierzę!
- Daj spokój. – mówię cicho.
- Dlatego tak się wkurzył, jak wpadł rano do Zbyszka i usłyszał, że ktoś u Ciebie nocował.
Nic nie odpowiadam, jedynie kręcę głową.
- Co zamierzasz?
- Nie wiem…, ale nie zostawię tak tego.

Minęło kilka dni. Kubiak próbował ze mną rozmawiać i wyjaśniać, ale nawet nie chciałam go słuchać. Wiem, że na pewno bym mu uległa. Niech się męczy. Niech wie z kim ma do czynienia. Nie przeprosi mnie tak łatwo. Wymyśliłam coś dużo lepszego. Od Kamili wiem, że w najbliższy weekend ta cała Sylwia ma być w Żorach. Pomyślałam, że to będzie idealna okazja do tego, aby ją poznać. Swój pomysł przedstawiłam Grodeckiemu. Nie miał nic przeciwko. Wszystko przygotowane, więc czas powiedzieć chłopakom. Idę właśnie na halę, na której trwa trening.
- Mogę Wam na chwilę przeszkodzić? – zwracam się do Bernardiego, który kiwa tylko głową i mówi, że mam 5 minut.
- A co Ty taka oficjalna jesteś? – nabija się Zbyszek.
Na jego słowa wywracam jedynie oczami, a całą uwagę skupiam na Michale.
- W piątek jest pierwszy mecz, o czym chyba nie muszę Wam przypominać. Natomiast w sobotę wieczorem w klubie Next odbędzie się oficjalna impreza klubu. Tutaj macie zaproszenia. – rozdaję koperty siatkarzom. - Oczywiście przychodzicie z osobami towarzyszącymi, z Waszymi partnerkami – patrzę na Kubiaka wręczając mu zaproszenie. – Obecność obowiązkowa. Rozkaz Prezesa. – Wciąż patrzę mu w oczy
i uśmiecham się do niego – To wszystko. Dziękuję za uwagę. – Odwracam się i wychodzę. Po chwili ktoś wychodzi za mną na korytarz.
- Co Ty odpierdalasz?! - czuję, jak Kubiak łapie mnie za rękę.
- O co Ci chodzi? – udaję zdziwioną.
- Nie udawaj!
- Puść! To boli! – na te słowa luzuje uścisk.
- Co to ma być?!
- Ja tylko wykonuję swoje obowiązki. Skoro nie umiesz odłączyć życia prywatnego od zawodowego, to trzeba było wziąć to pod uwagę za nim się ze mną przespałeś! – Patrzę na niego z wyższością, aż kipi ze złości. Odwracam się i odchodzę. Uśmiecham się sama do siebie, bowiem cel został osiągnięty.

- I jak zareagował?
- Lepiej niż to przewidziałyśmy – z satysfakcją uśmiecham się do Kamili, która czekała na mnie w moim gabinecie.
- Chciałabym to zobaczyć. Już nie mogę się doczekać soboty.
- Ja też. – sięgam po butelkę z wodą.
- Ale chyba nie zamierzasz jej powiedzieć?
- Na razie nie. – upijam łyk wody - Ale jak mnie Kubiak wkurzy to nie ręczę za siebie. A co z Twoją pracą? Odezwali się?
- Nie. Wciąż nic. Nie wiem, co zrobię jak szybko czegoś nie znajdę. Zaczyna mi się kończysz kasa.
Uśmiecham się, bo to nie koniec niespodzianek na dziś. Czas wdrążyć w życie mój drugi plan.
- Nie lepiej jakbyś otworzyła swój własny gabinet? Czemu miałabyś męczyć się u kogoś?
- Myślałam o tym, ale nie mam kasy. Kredytu też nie dostanę, jeden bank mi już odmówił…
- A Zbyszek? Przecież na pewno by Ci pomógł.
- Nie rozmawiałam z nim o tym. Nie chcę od niego pieniędzy. Głupio bym się z tym czuła.
– A co byś powiedziała na wspólnika? On wykłada kasę, a Ty robisz całą resztę?
- O czym Ty mówisz?
- Oczywiście, jeśli za jakiś czas chciałabyś być jedyną właścicielką, po prostu byś go spłaciła.
- A skąd ja go wezmę, co? Spadają tacy z nieba czy jak?
- A jak Ci powiem, że właśnie na niego patrzysz?
- Co?! – widzę jej zaskoczenie - Jak to?
Biorę torebkę i podchodzę do drzwi.
- Bierz rzeczy. Mam chwilę wolnego, coś Ci pokażę. Znalazłam idealne miejsce.

Wieczorem jadę do Katowic. Michał z Kubą mają tam spotkanie z jakimś nowym sponsorem, więc jest to idealna okazja do spotkania się. Spóźniona wchodzę do restauracji.
- Przepraszam! – całuję w policzek Michała i Kubę.
- Jesteśmy przyzwyczajeni. – odpowiada mi Szałan.
- Bardzo śmieszne. – Wystawiam mu język. - A Iza z nie przyjechała z Wami? – rozglądam się po restauracji.
- Za chwilę będzie. Spotkała się jeszcze z jakąś koleżanką.
- Mów lepiej, co u Ciebie. -  stwierdza Michał.
Nic nie mówię, jedynie wzdycham.
- Nie jest źle. – odpowiadam po chwili.
- Właśnie widać.
- No, poważnie! Otwieram gabinet kosmetyczny.
- Że, co Ty robisz?! – dziwi się Kuba.
- Już nie pracujesz w klubie? – od razu pyta Michał.
- Pracuję. A gabinet otwieram z Kamilą, moją współlokatorką. Swoją drogą musicie ja w końcu poznać! A jak Wasze spotkanie? Udało się?
- A jakby inaczej – mówi Kądzioła, a na ich twarzach pojawia się wielki banan.
- No to super! Musimy to uczcić. - proponuję i unoszę kieliszek z wodą.
- Wodą?! – pyta zdziwiony Michał.
- A co tam! – wzruszam ramionami.
- A jak Zuza sobie radzi?– pyta Kuba.
- Dobrze. Na pracę nie narzeka, z Karolą się dogaduje, wyrywa Włochów.
- Cała Zuza. – Kuba kręci głową.
- Oj Kubuś, Kubuś. Zamawiamy coś? Jestem strasznie głodna!

Nawet nie wiem, kiedy zleciało tyle czasu. Świetnie nam się rozmawiało. Cały czas żartowaliśmy i śmialiśmy się. Biorę do ręki szklankę z sokiem i przyglądam im się. Cieszę się, że mam takich przyjaciół. Zrobiło się już późno, a jeszcze kawałek drogi przede mną, więc żegnam się z nimi. Michał proponuje, że odprowadzi mnie do samochodu.
- No, to mów prawdę.
- Ale jaką prawdę?
- Co się dzieję?
- No, mówię, że nic. – posyłam mu jeden z moich najsłodszych uśmiechów, jednak on stoi i patrzy mi
w oczy, i wiem, że nie odpuść. – No, dobra… - zaczynam.
- Wiedziałem! – zaczyna się denerwować. – Mów!
- Spałam z Kubiakiem. – odwracam głowę, żeby nie widzieć jego miny. - I to nie raz… - dodaję po chwili.
Michał milczy. Chyba nie dociera do niego to, co właśnie powiedziałam.
- Co kurwa zrobiłaś?!
- Ciszej! Nie musza wszyscy o tym wiedzieć! – ponoszę głos i rozglądam się czy nikogo nie ma na parkingu.
Michał znowu milczy. Chyba czeka na jakieś wyjaśnienia.
- Wtedy na tym całym obozie…
- A mówiłem, że masz być grzeczna w nocy. – kpi sobie ze mnie.
- Nie to jest w tym najgorsze.
- A co?
- On ma narzeczoną. - przymykam oczy i czekam na reakcje Kądzia.
- Mówisz mi to od tak jak gdyby nic? - mówi po chwili. - A podobno się zmieniłyście, Ty się zmieniałaś... Jak to było 'zaczynamy od nowa'? – strasznie się unosi i zaczyna na mnie krzyczeć. - Po Zuzce mógłbym się tego spodziewać, ale po Tobie?! Co Ty robisz?!
- Nie musisz na mnie krzyczeć! – Nie rozumiem dlaczego patrzy na mnie tak oschle. Jest wściekły i nie wiem czemu, ale robi mi się przykro. – Poza tym nie wiedziałam o niej! Nie śledzę życia prywatnego siatkarzy! On mnie okłamał!
Odwracam się od Michała i żałuję, że mu o tym powiedziałam. Kubiak mnie upokorzył. To ja traktowałam facetów jak zabawki, a teraz sama stałam się jedną z nich. Jeszcze ta cała reakcja Michała. Nie spodziewałam się tego po nim.
- Przepraszam. – Kądziu przytula mnie po chwili. – Nie rób nic głupiego. – całuje mnie w czoło. - Nie chcę, żebyś potem cierpiała.
Wtulam się w niego i czuję ulgę.
- Nie martw się tak o mnie. Nie jestem małą dziewczynką. - Całuję go w policzek i odjeżdżam, a przez całą drogę układałam w głowie różne scenariusz sobotniego wieczoru.
_______________________________________________________________________________________
Uważacie, że Wiola zachowała się nieodpowiednio. Musicie jednak wiedzieć, że Mała wcale nie należy
do grzecznych dziewczynek... Robiła różne rzeczy, często nie ma oporów ani wyrzutów sumienia.
Wydaję mi się, że  jeszcze z niektórymi sprawami trochę Was zaskoczy ...

[ Zmieniłam piosenkę, gdyż wydaję mi się, że ten tekst pasuje doskonale do tej historii...  ;) ]
Następny w poniedziałek lub we wtorek ;) | Pozdrawiam :*

27 lis 2012

Rozdział 6

Zmęczeni opadamy na łóżko. W całym pokoju słychać tylko nasze nierówne oddechy. Nie mogę uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Ostatnie, czego chciałam, to zacząć od seksu z kolegą z pracy. No, bo chyba mogę nazwać siatkarza kolegą z pracy? Leżymy w ciszy. Przez ścianą słychać jakieś głosy na korytarzu. Reszta chłopaków chyba dopiero wraca z klubu.
- Chyba powinienem już pójść. – Michał unosi się na łokciach i całuje mnie w ramię.
- Masz rację, lepiej żeby nikt się o tym nie dowiedział. – siadam na łóżku i zakładam szlafrok.
Kubiak zbiera swoje rzeczy z podłogi i dość szybko się ubiera. Podchodzi do drzwi, lecz po chwili wraca do mnie
i mocno wpija się w moje usta. Uśmiecha się i wychodzi. Nie czekając na nic idę do łazienki i wchodzę pod prysznic. Gorąca kąpiel zawsze mnie uspokajała, pozwalała pozbyć się myśli czy uczuć. Sama nie wiem, czego chciałam pozbyć się tym razem. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Nie żałuję tego, co się stało. Nie czuję się winna, w końcu to nie ja zaczęłam. Nie interesuje mnie, co będzie dalej, bo niczego od niego nie oczekuję. Muszę go rozgryźć i przekonać się, który Kubiak jest prawdziwy.
Wchodzę do restauracji. Wszędzie panuje niezły rozgardiasz. Większość jeszcze się nie spakowała, a zaraz wyjeżdżamy. Biorę kubek z kawą i idę do swojego stałego stolika. Po drodze zaczepiam chłopaków i pytam jak się czują, a oni nie mają sił nawet pokiwać głowami. Na widok Łasko i Matteo automatycznie wybucham śmiechem.
- Nie wiedziałam, że Włosi mają tak słabe głowy – zwracam się do nich, a Łasko posyła mi błagające spojrzenie. – Okej, już sobie idę.
Mijam kolejne stoliki i widzę kolejnych skacowanych siatkarzy. Spoglądam na stolik, przy którym siedzi sztab. Nie przypominam sobie, żebym widziała ich w klubie, a też nie wyglądają za dobrze.
- Może usiądziesz z nami? Co będziesz tak sama siedzieć. – słyszę głos Kubiaka, gdy przechodzę przy ich stoliku.
 Przytakuję mu i siadam naprzeciwko niego. Zibi wspomina coś z wczorajszego wieczoru. Simon i Russell zawzięcie dyskutują o siatkówce. Wszyscy wyglądają jak siedem nieszczęść.
- Wiola, podasz mi wodę? – Pyta mnie Patryk.
- Trzeba było tyle pić? – rozbawiona sięgam po butelkę.
- Ja tam się dobrze czuję . – Stwierdza Kubiak.
- Odezwał się ten, który dużo wypił. Właśnie, a gdzie Ty zniknąłeś wczoraj, co? – Pyta Czarnowski, a moje spojrzenie spotyka się ze spojrzeniem Michała.
- Raczej gdzie zniknęliście. Wioli też nigdzie nie było. – Zauważa z cwaniackim uśmiechem Zbyszek.
- Źle się poczułam, a Michał mnie odprowadził. – Mówię bez zawahania. – Swoją drogą mogliście tak nie hałasować jak wróciliście do ośrodka, bo nie dało się przez Was spać. – Spoglądam na Zbyszka z wyrzutem.
- Chyba Cię nie obudziliśmy? Nie chcieliśmy tak hałasować. Patryk nie mógł otworzyć drzwi od pokoju.
- Ty już na mnie nie zwalaj wszystkiego! – oburza się Czarnowski.
- Nic się nie stało. – Uśmiecham się na wspomnienie wczorajszej nocy i wiem, że Kubiak robi to samo.
W autobusie wkładam słuchawki w uszy i przesypiam pół drogi. Dopiero pod halą przypomina mi się o zepsutym samochodzie. Kubiak z Bartmanem proponują, że mnie odwiozą. Okazuję się, że mieszkamy całkiem blisko siebie. Zibi oczywiście przypomina mi o swojej dziewczynie. Nie mam już siły o niej słuchać, więc na odczepnego mówię mu,
że może z nią wpaść kiedy chce. Podaje mu dokładny adres i dziękuję za podwózkę.

 < muzyka >
I want you babe
Got me going cray
Hard to let it go, let it go
Just show me where you want me baby

Sobota. Zegarek wskazuje 9, a ja mam ochotę zabić kogoś, kto dorwał się do dzwonka przy moich drzwiach. Zaspana
i zła idę do przedpokoju. Otwieram drzwi i widzę w nich Kubiaka, który od razu wpija się w moje usta. Po chwili odrywa się od mnie, uśmiecha się w ten swój cwaniacki sposób, który swoją drogą nawet mnie pociąga, wymija mnie i bez słowa wchodzi jak do siebie. Stoję niczym kołek oparta o futrynę nim zaczyna docierać do mnie, co się dzieje. Odwracam się do niego i słyszę, że się stęsknił. Zaczynam się śmiać i patrzę na niego z niedowierzaniem. Cały czas jest poważny i pewny swoich słów. W jego spojrzeniu jest coś prowokującego. Nie wiem, co mną kieruję, ale podchodzę do niego i zaczynam go całować. Nie pozwalam mu nic powiedzieć. Zdecydowanym ruchem pozbywam się jego bluzy
i koszulki. Dłoń przesuwam na jego tors i badam każdy centymetr jego ciała. Nie pozostaje mi dłużny. Przyciska mnie do ściany i zrywa ze mnie koszulkę. Całujemy się zachłannie. Łapię go za rękę i prowadzę do sypialni. Czuję jego wargi na karku i ramionach. Przymykam oczu i oddaje się rozkoszy. W sypialni błyskawicznie pozbywam się jego spodni
i lądujemy w łóżku. Między nami jest ogromne pożądanie. Nie wiem kto kogo pragnie bardziej. Michał od razu przechodzi do rzeczy. Nasz seks jest dziki. Zupełnie inny niż ten poprzedniej nocy. Nie ma w nim czułości czy delikatności. Obydwoje wiemy, czego chcemy i spełniamy swoje zachcianki. Dawno nie było mi z nikim tak dobrze. Zmęczeni i spoceni opadamy na łóżko. Próbujemy unormować nasze oddechy. Po wszystkim nie ma żadnych zbędnych, czułych gestów, nie przytulamy się ani nie całujemy. Michał ubiera się, a ja idę pod prysznic. Miałam zacząć żyć na nowo, a jak na razie nic się nie zmieniło. Znowu popełniam te same błędy. Michał ma w sobie coś takiego, co powoduje, że nie mogę się kontrolować. W jednej chwili denerwuje mnie jak nikt inny, a w drugiej jedyne czego chcę to rzucić się na niego. Jeszcze te jego dziwne zachowanie w stosunku do mnie, które zmienia się diametralnie. Po wyjściu
z łazienki czuję zapach kawy, więc idę do kuchni.
- Co to było? – Pytam jakbym nie wiedziała. Wyciągam z szuflady paczkę papierów i siadam na parapecie.
- Nie wiedziałem, że palisz.
- Od czasu do czasu. Nie odpowiedziałeś.
- A co mam Ci powiedzieć? – patrzy mi w oczy, ale w jego spojrzeniu nie widzę tego błysku, który był wcześniej.
- Nie wiem. Trochę to dziwne. Przychodzisz, całujesz mnie, mówisz, że się stęskniłeś, a chwilę później lądujemy
w łóżku. Znowu…
Michał milczy, jakby analizował każde z wypowiedzianych przeze mnie słów.
- Nie sprzeciwiałaś się. – mówi po chwili.
- Idziesz do łóżka z każdą, która Ci się nie sprzeciwia? – zdenerwowałam go. Wiem, bo zaciska pięść.
- Idziesz do łóżka z każdym, który Cię pocałuję? – teraz to on wyprowadza mnie z równowagi.
Wstaję i podchodzę do niego, jednak on wstaje w tym samym momencie, czym mnie zaskakuje. Odruchowo cofam się
i opieram o blat. Nachyla się, a ja przechylam głowę do tyłu. Czuję jego oddech na szyi. Zaciągam się i wypuszczam dym prosto w jego twarz. Mierzymy się wzrokiem, ale z jego spojrzenia nie mogę niczego wyczytać. Nie wiem w co gra, ale chyba zaczyna mi się to podobać. Stoimy bez ruchu do momentu, w którym zaczyna dzwonić mój telefon. Odsuwam go od siebie i odbieram.
-  Cześć Zbyszek.
{- Słuchaj, masz na dziś jakieś plany? Może przyjechałbym do Ciebie z Kamilą? Co Ty na to?}
- Dobra. Będę na Was czekać.
{- To my będziemy około 16.}
- Do zobaczenia.
Odwracam się w stronę Michała i mówię, że powinien już iść. Myślałam, że się postawi, że będzie protestował, a tym czasem po prostu odwraca się i wychodzi, czym zaskakuje mnie najbardziej.
- Telefon! – Krzyczę po chwili.
Kubiak wraca się. Zabiera swój telefon, całuje mnie w policzek i po raz drugi wychodzi z kuchni, zaraz potem
z mieszkania. Zaciągam się papierosem. Kręcę z niedowierzaniem głową. Co ja robię?

Chwilę po 16 w mieszkaniu rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi. Otwieram i wpuszczam do środka Zibiego i jego dziewczynę. Na pierwszy rzut oka wygląda na całkiem fajną. Ładna, zadbana, dobrze ubrana z nieśmiałym uśmiechem. Zbyszek oficjalnie nas sobie przedstawia, a chwilę później mówi, że najlepiej jak pogadamy same. Całuje ją czule
i wychodzi. Kamila wyciąga z torebki wino, a ja uśmiecham się na widok dobrze znanej mi butelki. Zapraszam ją do środka, a sama idę do kuchni.
- Pomyślałyśmy o tym samym. – Mówię wchodząc do salonu i pokazuję butelkę z takim samym winem.
- To dobry znak. – odpowiada zadowolona.

Kamila wprowadziła się kilka dni temu. Jak na razie dogadujemy się rewelacyjnie. To bardzo miła, sympatyczna,
a zarazem zakręcona dziewczyna. Mamy podobny gust. Lubimy te same rzeczy. Nie brakuje nam tematów do rozmów. Chodzimy razem na zakupy, na siłownię i fitness. Nie nudzimy się ze sobą. Nie sądziłam, że tak szybko załapiemy, tak dobry kontakt. Jedyne czego wcześniej nie brałam pod uwagę to, to że wraz z Kamilą prawie zamieszka z nami Zbyszek (jak nie siedzą razem u niego, to u nas), a wraz ze Zbyszkiem Kubiak, bo oni przecież zawsze chodzą razem… Właśnie Kubiak… Z nim sprawa wygląda zupełnie inaczej. Początkowo nie unikaliśmy się, a mimo to prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Zarówno w pracy, jak i poza nią zachowywaliśmy się w stosunku do siebie obojętnie. Sprawa uległa zmianie w momencie, w którym coraz więcej czasu zaczęliśmy spędzać we czwórkę. Co prawda ani razu nie wróciliśmy do tego, co się między nami wydarzyło, ale zaczęliśmy normalnie ze sobą rozmawiać, a to już jakiś postęp. Kamila codziennie wyciąga nas na wspólny obiad i staje się to pomału naszą tradycją. Dziwne zachowanie Michała w stosunku do mnie jest mi nawet na rękę. W końcu mogę skupić się na pracy. Jestem już umówiona z jedna firmą, którą chciałabym zainteresować klubem. Po cichu liczę, że zostaną nowym sponsorem drużyny. Kamila nocuję dziś u Zbyszka, a ja czekam na Kądzia.

Siedzimy na kanapie, zajadamy się pizzą i oglądamy To tylko seks. Komentujemy prawie każdą scenę śmiejąc się przy tym w najlepsze.
- Chciałabyś tak?
- Nie licz na to! – zaczynam się śmiać i czochram Michała po włosach.
- No, co! Ja nic nie mówię, tylko pytam. – próbuje się tłumaczyć.
- Już ja wiem, o co ci chodzi. Zboczeniec.
- Wcale, że nie. – przedrzeźnia się ze mną.
- Michał… - zaczynam niepewnie.
- No? – pyta już całkiem poważny.
- Może zostaniesz na noc? – pytam sięgając po kolejny kawałek peperoni. – Jest już późno, po co masz się tłuc po nocy? Mam dobre wino.– Poruszam znacząco brwiami, na co Michał reaguje śmiechem.
- Gdzie Ty to wszystko mieścisz? Będziesz gruba. – Kądziu wyrywa mi pizzę z ręki.
- Gruba będę jeszcze seksowniejsza. – Wypinam dumnie biust, po czym biorę poduszkę i rzucam ją w jego stronę.
- Cycki Ci od tego nie urosną. – Wyszczerza się głupio.
- Nie muszą! Są w sam raz! Może Tobie przydałoby się, żeby coś urosło, ale na pewno nie mi – udaję obrażoną.
 - Jak chcesz to możesz sprawdzić czy musi mi coś rosnąć czy… - Michał gryzie się w język i kończy w połowie zdania.
-  Nie muszę, dobrze pamiętam… – Nie wierzę, że mówię to na głos. Odwracam głowę w drugą stronę i zamykam oczy. Kretynka mówię w myślach. – To jak? Zostajesz? – Od razu zmieniam temat.
- Skoro tak bardzo prosisz. – Odpowiada, po czym oblewa się pepsi. – Cholera!
- Dobrze Ci tak! To za karę. – rozbawiona wstaję i idę po wino.
Nie zauważamy nawet kiedy robi się tak cholernie późno. Film już dawno się skończył. Opieram się o niego. Kładę głowę na jego ramieniu i czuję jak mnie obejmuje.
- Żałujesz, że nie pojechałaś z Zuzą?
- Nie. Dobrze zrobiłam zostając.
- Też tak uważam.
 Na słowa Michała na moich ustach pojawia się uśmiech. Podnoszę głowę, odsuwam się lekko od niego i przyglądam mu się przez chwilę. W jego oczach widzę troskę. Wygląda przy tym tak niewinnie. Obydwoje milczymy. Patrzymy się sobie w oczy, a ja mam wielką ochotę go pocałować. Poczuć smak jego ust. Zagryzam dolną wargę i widzę, że jego wzrok przesuwa się na moje usta. W myślach mam tylko, to że wygląda przy tym seksownie. Robi mi się gorąco. Twarz Kądzia zaczyna zbliżać się do mojej i nagle wracam do rzeczywistości. O czym ja myślę?! Przekręcam głowę i dopijam do końca wino.  
- A co u Magdy? Jak Wam się układa? – szybko zmieniam temat i odsuwam się od niego delikatnie.
- Dobrze. Wszystko w porządku. – odpowiada krótko i zabiera rękę z mojego ramienia.
- Ale późno się zrobiło. – Wskazuję na zegarek i czuję się jak ostatnia idiotka. - Chodźmy spać. - Wstaję i biorę głęboki wdech. Michał idzie do łazienki, a ja opadam na fotel. Co to było do cholery? O czym ja myślałam? Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieję. Michał zwalnia łazienkę, biorę długa i gorącą kąpiel, i kładę się spać. W głowie cały czas mam obraz zarówno Kubiaka, jak i Kądzia. O ile tego pierwszego jeszcze jestem w stanie sobie wytłumaczyć, o tyle drugiego nie. Znamy się tak długo i nigdy nie działał na mnie w ten sposób.  

So give it to me like I want it
This is for ya, Eyes on it
Give it to me like I need it
You know how to make me feel it
Roc me out, more and more
Roc me out…

Rano zjadamy śniadanie. Michał zachowuje się normalnie, ja też się staram. Kątem oka cały czas przyglądam mu się. Im dłużej na niego patrzę, tym zauważam więcej rzeczy, na które nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi – to jak układa wargi, gdy coś mówi, jego uśmiech, oczy, spojrzenie.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – pyta upijając kawę.
Przyłapana na gorącym uczynku. Czuję, jak oblewają mnie rumieńce. Kolejna rzecz, która nie pamiętam, kiedy ostatnio mi się przytrafiła.
- Chcę się na patrzeć na zapas. – mówię nieśmiało.
Ja i nieśmiałość? Boże! Ogarnij się dziewczyno -  mówię w myślach.
 Michał od razu po śniadaniu musi wracać do Łodzi. Żegnając się całuje mnie w czoło i wychodzi. Mija kilka minut, gdy ktoś puka do drzwi. Bez żadnego zastanowienia podchodzę i szybko je otwieram.
- Zapomniałeś czegoś? – jestem pewna, że to Kądziu, jednak przede mną stoi Kubiak - Co Ty tu robisz? – pytam zaskoczona.
Wymija mnie i znowu wchodzi jak do siebie.
- Jednak nie próżnujesz.
- Słucham?!
Michał milczy i rozgląda się po mieszkaniu, jakby kogoś szukał.
- Może odpowiesz?! – zaczyna mnie denerwować.
- Kamila mówiła, że potrzebowałaś wolnej chaty.
Patrzę zaskoczona, bo nie mam pojęcia o czym on mówi.
- Może jednak sypiasz z każdym... – Mówi po chwili z pogardą w głosie.
- Co?! – przerywam mu i nie wierzę w to, co słyszę.
- A nie, przecież nie interesują Cię przygody na jedną noc… - mówi z ironią.
Wkurzył mnie na maxa. Podchodzę i uderzam go w policzek.
- Co Ty sobie wyobrażasz?!
Znowu milczy. Wściekły patrzy na mnie i rozmasowuje policzek.
- Wyjdź! – wskazuję na drzwi.
Nie robi tego, a wręcz przeciwnie. Podchodzi bliżej i jak to ma już w zwyczaju, jak gdyby nic, wpija się w moje usta. Bez wahania odwzajemniam pocałunek. Czuję, że się uśmiecha i dopiero wtedy odrywam się od niego.
- Co Ty robisz?! – odsuwam się od niego.
- To na, co mam ochotę. – łapie mnie w pasie i przysuwa do siebie.
- Pojebało Cię Kubiak!  - kręcę głową, a jedyne na, co patrzę to jego wargi.
Zaczyna mnie całować. Tym razem bardzo namiętnie. Przestaje dopiero, gdy nie może złapać tchu. Muszę przyznać,
że podoba mi się taki ostry i stanowczy. Unosi mnie do góry i idzie w stronę kanapy. Sadza mnie sobie na kolanach. Cały czas się całujemy. Jego ręce błądzą po moich plecach, pośladkach, udach. Doprowadza mnie tym do szału. Zaczynam całować go po szyi i lekko przygryzam. Najwyraźniej mu się to podoba, bo czuję jak zaciska na mnie swoje ręce. Łapię go za włosy i odsuwam od siebie. Patrzę mu w oczy, widzę, że mnie pragnie. Niczego więcej nie potrzebuję. Zachłannie wpijam się w jego usta. Nasze języki toczą ze sobą walkę. Michał jest w swoich gestach coraz ostrzejszy. Jego ręce coraz mocniej błądzą po moich plecach. Coraz mocniej przysuwa mnie do siebie. W tej chwili nie myślę
o niczym innym, nic innego się nie liczy. Chcę go tu i teraz! Błyskawicznie pozbywamy się swoich ubrań i zostajemy
w bieliźnie. Michał unosi mnie do góry i kładzie na kanapę. Jesteśmy tak zajęci sobą, że nie zwracamy na nic uwagi,
a kiedy zaczyna odpinać mój stanik, słyszymy czyjeś chrząknięcie. Błyskawicznie odeskujemy od siebie, a naszym oczom ukazuje się Zbyszek z Kamilą.
____________________________________________________________________________________
Chciałyście kolejnego długiego rozdziału? :) Proszę bardzo :). Specjalnie dla Was :* Nie przyzwyczajajcie się, bo nie zawsze takie będą ;)
Następny w piątek. Pozdrawiam i dziękuję za te wszystko komentarze! :*

24 lis 2012

Rozdział 5



Następny dzień spędzam razem z drużyną. Przysłuchuję się rozmowie chłopaków z trenerem i przyglądam się treningowi. Sama rozmawiam z kierownikiem drużyny i dowiaduję się, jakie będą moje zadania. Na szczęście nie będzie tego dużo, więc będę mogła skupić się na marketingu, czyli na czymś, co lubię najbardziej. Reklama, promocja? Mam milion pomysłów na minutę, więc powinnam dać sobie radę. Podczas tego całego spotkania poznaję zarówno lepiej chłopaków, jak i zasady, jakie panują w drużynie. Zawsze byłam dobrą obserwatorką. O każdym wyrobiłam sobie już jakieś zdanie. Mniej więcej widzę z kim powinnam się dogadać, a kogo lepiej unikać. Jak na razie zauważam jednak same plusy tej całej sytuacji. Naprawdę cieszę się, że udało mi się załatwić tą pracę. Trening nie jest ciężki. Zdaniem Grodeckiego na ciężką pracę przyjdzie czas już od poniedziałku, a teraz niby jest ta przyjemniejsza część przygotowań do sezonu. Podczas spotkania nie brakuje żartów, śmiechu i dobrej zabawy. Połowa zawodników trenuje już od prawie
3 tygodni, więc teraz na spokojnie zgrywają się z kadrowiczami.

Siedzę właśnie na popołudniowym treningu z nosem w laptopie. Wczorajszy wieczór daje o sobie znać, gdyż cały czas słychać w tle jakąś piosenkę disco polo.
- Piłka! – słychać krzyk chłopaków.
W ostatniej chwili udaję mi się zrobić unik i już mam się na nich wydrzeć, kiedy Czarnowski proponuje, żebym z nimi zagrała. Patrzę na niego z nadzieją, że się przesłyszałam. Po ich spojrzeniach wiem, że powiedział to na serio. Czekają na odpowiedź, a ja wciąż siedzę i milczę.
- No chodź. – Czarnowski nie przestaje mnie namawiać.
- Boi się. – Kubiak uśmiecha się i patrzy na mnie lekceważąco. Po jego wzroku wiem, że chce mnie sprowokować.
- Nie boję się.
- Na pewno? – jego ton głosu zmienia się. Jest bardziej prowokujący.
- Na pewno? – zaczynam do przedrzeźniać.
- A może nie umiesz grać? – pyta całkiem poważnie. W jego głosie nie słychać żadnych złośliwości, a mimo to strasznie mnie tym irytuje.
- A co, na to też jestem za głupia? – nie mogę się powstrzymać. – Do tej pory myślałam, że w podrzuceniu piłki
i trafieniu jej ręką nie ma żadnej filozofii, ale w końcu Ty tu jesteś zawodowcem, nie ja…  - zapada cisza. Kubiak mierzy mnie wzrokiem, znowu udało mi się go zdenerwować, choć tym razem mogłam ugryźć się w język…
- Wygrałem! – ciszę przerywa Bartman, który przybija piątkę z Czarnowskim.
- Cholera! – słychać zawiedzenie w głosie Patryka.
Kubiak nie tylko na mnie patrzy w tej chwili z mordem w oczach, a ja domyślam się, że chodzi o jakiś zakład.
- Gramy! – krzyczy Łasko.
Nie dam Kubiakowi satysfakcji. Ściągam japonki, związuję włosy w kucyka i wchodzę na wyznaczone taśmą boisko.
- To, w której drużynie mam grać? – staję przy siatce, zakładam ręce na biodra i rozglądam się po zawodnikach.
- W której chcesz. – mówi Łasko.
- Chodź do nas. – proponuje Bartman, a Michał robi się coraz bardziej zły.
- Nie denerwuj się tak. – puszczam do niego oczko i staję obok niego, a on odwraca głowę w drugą stronę.
- Tam stań! – wskazuje ręką do tyłu nawet na mnie nie patrząc.
Oho, chyba na serio jest zły. A co tam, dobrze mu tak i uśmiecham się pod nosem. Jestem w drużynie z Bartmanem, Kubiakiem, Matteo, Czarnowskim, Tiago i Russell’em.  
- Macie mnie nie zabić! – krzyczę jeszcze głośno, na co zaczynają się śmiać.
Oczywiście było przy tym więcej wygłupów niż prawdziwej gry. Zdziwili się, że nie jestem całkiem zielona. Zagrywki przechodziły mi przez siatkę, kilka piłek przyjęłam i kilka nawet przebiłam na drugą stronę, bo atakiem raczej tego nazwać nie można, ale ogólnie nie jest źle.
 -Wiola, blok! – krzyczy za mną Bartman.
- Nie sięgnę! – odpowiadam mu stukając się przy tym w głowę. Co prawda mam te 170 cm, ale co to jest przy nich.
Matteo chyba domyśla się o co chodzi, bo podbiega i podnosi mnie do góry. I? Udało się! Zablokowałam Łasko! Zaczynam się śmiać, a Matteo zaczyna kręcić się w koło ze mną na rękach. Kiedy nagle stawia mnie na piasek tracę równowagę i wpadam na Kubiaka. Oboje wywalamy się. Leżę na nim i patrzę mu w oczy.
- Sory. – uśmiecham się lekko. – Nic Ci się nie stało?
- Nie.  – Michał odwzajemnia uśmiech, a ja nie mogę oderwać od niego wzroku. Jak się nie odzywa i uśmiecha to jest całkiem, całkiem. Patrzy mi w oczy i poprawia włosy, które wypadły mi z kucyka.
- Ej, nie przy ludziach!
- Zamknij się Bartman! – odpowiadam mu po czym wstaję z Michała.
Otrzepuję się z piasku i wchodzę na zagrywkę. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia nie trafiam dobrze w piłkę, bo zamiast przejść na drugą stronę, trafia w głowę Zibiego…
- Niechcąco! – krzyczę, kiedy Zbyszek odwraca się w moją stronę poprawiając fryzurę. Patrzę na niego i przybieram minę niewiniątka.
- Uważaj, bo Ci uwierzę. – odpowiada, na co tylko prycham.
- Nie musisz. Popraw lepiej włoski, bo tam jeszcze jeden nie jest na swoim miejscu. – wystawiam mu język i widzę uśmiechy na twarzach pozostałych zawodników. Ku mojemu zdziwieniu najbardziej zadowolony jest Kubiak. Czekam na jakąś błyskotliwą odpowiedź Bartmana, lecz on sam zaczyna się śmiać i nic nie mówi.
- Gramy, gramy szkoda czasu! – krzyczy Wojtaszek.
Ostatecznie nasza drużyna wygrała mecz i przegrani stawiają nam po piwie. Co prawda skończyło się na kilku siniakach, ale było warto. Nie dałam im satysfakcji. Na pewno nie wzięli mnie za jakąś lalunie, która boi się, że złamie paznokietek. Walczyłam o każdą piłkę, a co najważniejsze – utarłam nos Michałowi. W sumie nie są tacy źli.
To normalni, fajni faceci, a nie jakieś zadufane w sobie gwiazdki.

Wieczorem chłopaki ponownie idą do pobliskiego baru na piwo. Dziś jednak im odmawiam. Zawsze w drużynie byli sami faceci, więc taki wypad dobrze im zrobi. Wolny wieczór wykorzystuję na rozmowę z Zuz. Opowiadam jej zarówno o nich, jak i o tym całym pomyśle Bartmana, żebym zamieszkała z jego dziewczyną. Nasłuchałam się już o niej tyle, że chyba nie muszę jej nawet poznawać. Zaraz zgodzę się dla odczepnego, bo Zibi nawija o niej przy każdej nadarzającej się okazji. Jest już dość późno, a ja nie mogę spać. W pokoju jest strasznie duszno, a otwarte okno nic nie pomaga. Postanawiam się przejść. Długi spacer nie jest mi jednak pisany, ponieważ chwilę po wyjściu zaczyna padać deszcz. Drobna mżawka szybko zamienia się w ulewę. Jestem cała mokra. Przed ośrodkiem czuję wibrację telefonu. Jestem już pod daszkiem, więc postanawiam odczytać sms’a. Na ekranie telefonu widnieje wiadomość od Kądzia. Na moment,
aż przystaję, bo nie jestem w stanie odczytać jej treści. Widać musiał gdzieś zabalować. Sezon już się dla nich skończył, więc teraz korzystają. Nagle odbijam się od czegoś twardego i o mało, co nie ląduję na tyłku.
- Uważaj. – Kubiak łapie mnie za ramiona.
- Sory, zapatrzyłam się. – Uśmiecham się do niego, a nasze spojrzenia ponownie się spotykają.
- Wpadasz na mnie już drugi raz. Aż tak na mnie lecisz? – Stwierdza rozbawiony.
- Nie pochlebiaj sobie Kubiak, nie pochlebiaj. – Poklepuję go po ramieniu i próbuję go wyminąć, lecz łapie mnie za rękę
- Nie możesz spać? – pyta nie puszczając mnie.
- Byłam się przejść.– przesuwam wzrok na nasze ręce - A Ty gdzie masz resztę chłopaków? - pytam po chwili.
- Idą. – wskazuje na nich ręką, a ja w tym czasie go wymijam.
- Dobranoc. – Mówię po czym idę do swojego pokoju.

Następny dzień mija podobnie. Dwa lekkie treningi podczas, których w skupieniu przygotowuję się do swojej pracy. Chcę wykorzystać swoją szansę. Mam kilka pomysłów, o których rozmawiałam wstępnie z menagerem drużyny. Chyba mu się spodobały, bo mam je dopracować i pogadamy o nich po powrocie do Jastrzębia. Przeszukałam sieć i lista potencjalnych sponsorów zrobiła się dość imponująca. Mam nadzieję, że chociaż kilku uda mi się zainteresować klubem. Wieczorem byliśmy z chłopakami na małym piwie. Siatkarze coraz bardziej się do mnie przekonują. Najwięcej czasu spędzam oczywiście z Kubiakiem, Bartmanem, Czarnowskim i Łasko. Pierwsza dwójka przypomina mi Kądzia
i Kubę. Pewnie dlatego, czuję się tak dobrze w ich towarzystwie. Oczywiście nie jest tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. Nie słodzimy sobie ani przez chwilę, często zdarzają się kłótnie czy jakieś docinki. Jeśli chodzi o docinki to najgorszy jest Kubiak. Biedny, chyba wciąż ma w głowie to, jak pojechałam po nim w autobusie i stara się teraz na mnie odegrać. Nie wie, że nie uda mu się mnie sprowokować.

Zbliża się 19. Rano wracamy. To nasza ostatnia noc tutaj i wiem, że do spokojnych należeć nie będzie. Wszyscy mogą bawić się dzisiaj bez żadnych ograniczeń – rozkaz trenera. W końcu to ich ostatnia okazja do spożycia jakiejś większej ilości alkoholu przed sezonem. Zapewne wiedzieli o tym i to na szykowali się cały tydzień. Normalnie jak dzieci. Uczesana, umalowana wciskam się właśnie w sukienkę. Jeszcze szpilki, torebka i jestem gotowa do wyjścia.
Czekam przed ośrodkiem na chłopaków, gdy nagle zaczynam czuć wibrację telefonu.
- Cześć Zuz. – z uśmiechem witam się z przyjaciółką.
{- Normalnie za chwilę coś rozwalę! Albo komuś przywalę! }
- Co się stało?!
{- Pamiętasz tego Włocha, o którym Ci mówiłam?}
- No, coś kojarzę? – w myślach próbuję sobie przypomnieć, o jakiego Włocha jej chodzi.
{- Czy Ty zdajesz sobie sprawę, że on jest siatkarzem? }
Zaczynam się śmiać i wiem, że zdenerwują ją tym jeszcze bardziej
{- Głupia, z  czego się śmiejesz?! Myślisz, że to zabawne? Czy ta głupia siatkówka musi mnie prześladować przez całe życie?}
- Wyluzuj. – staram się jej uspokoić.
{ - Sama wyluzuj! }
- Co z tego, że jest siatkarzem? Olej to. Co, to za różnica? Poza tym nie wrzucaj wszystkich do jednego worka – powtarzam słowa, które kilka dni temu zarzuciłam Kubiakowi.
{- Co Ty pieprzysz? Właściwie to, co Ty robisz?}
- Idę na imprezę. Rano stąd wyjeżdżamy.
{- Trzeba było od razu mówić, że już piłaś.}
- Nic nie piłam. – zaczynam się śmiać. Sama nie wiem skąd mam tak dobry humor - W końcu czasem  zdarzy mi się powiedzieć, coś mądrego, nie?
{- Na trzeźwo byś tego nie powiedziała. Wiesz, skąd moja niechęć do siatkówki…}
- Wiem…, ale spójrz na to z innej strony. Z Michałem i z Kubą zaprzyjaźniłaś się. No, z Kubą trochę mniej, ale zawsze coś.
 {- To, co innego… }
- Nie gadajmy o tym. – przerywam jej oschle nie chcąc wracać do tamtego wydarzenia.
{- Dobra. Muszę się napić. A Ty wracaj się bawić. Może ja też wyciągnę Karolę na jakąś imprezę, bo muszę odreagować. }
- Zajmij się lepiej tym fajnym Włochem, a nie urządzaj imprezy. Seks rozładuje Twoje napięcie – ponownie zaczynam się śmiać.
{- I Ty nic nie piłaś? }
- No jeszcze nic, a nic. Dopiero będę, ale Ty nie pij! Jesteś lepsza w łóżku na trzeźwo.
{- Hahaha, to dowaliłaś. Ja już nie powiem, kiedy Ty jesteś lepsza w łóżku. }
- Nie musisz, bo ja zawsze jestem dobra. – sama nie wierzę, że to mówię.
{- No, no patrzcie, ale masz dziś humorek. }
- A no mam. – odpowiadam zadowolona.
{ - Brakuje mi Ciebie wariatko. }
- Mi Ciebie też.
{ - Dobra Kochanie baw się dobrze. Pa.}
Rozłączam się i widzę, że obok stoi już grupka siatkarzy.Niektórzy patrzą na mnie zaintrygowani, inni są zdziwieni, zaskoczeni. Jeszcze inni mają ten cwaniacki uśmieszek i błyszczą im się oczy.
- No, co się tak patrzycie? Idziemy? – zwracam się do nich i kieruję w stronę baru.
- Idziemy! – krzyknęli chórkiem.
Widziałam ich miny. Zastanawiam się ile słyszeli i rozbawiona kręcę głową. Kiedy odwracam się widzę, jak wymieniają między sobą spojrzenia. Nawet nie interesuję mnie to, co teraz myślą i szepczą między sobą.
- Dajcie spokój. – zwracam się do nich, a oni patrzą na mnie jak na idiotkę.  – Jak dzieci… - mówię i zaczynam się śmiać. Kilku z nich patrzy na mnie jeszcze dziwniej, najwyraźniej jeszcze nie przywykli do tych moich ciągłych napadów śmiechu.

Wieczór zaczyna się tak samo, jak poprzednie - jedno piwo, za chwilę drugie. Dziś po raz pierwszy Bartman woła kelnerkę i zamawia trzecią kolejkę, a ja idę do baru po kolejnego drinka. Czy liczę, że znowu zaczepi mnie jakiś chłopak? A może mam nadzieję, że wypatrzę w tłumie tego przystojnego bruneta? Sama nie wiem, ale jak na złość nic takiego się nie wydarza. Wracam do stolika z mojito w ręku. Wszystkim dopisują dobre humory. Co chwila,
któryś z chłopaków wyciąga mnie do tańca. Pewnie, gdybym nie znała Kądzia, zdziwiłabym się, że takie wielkoludy mają tak dobre wyczucie rytmu. Przetańczyłam z nimi kilka piosenek, a kiedy wracam do stolika przede mną pojawia się Kubiak.
- Jeszcze nie tańczyłaś ze mną. – Wyciąga rękę w moją stronę.
Zaskoczona, ale uśmiechnięta podaję mu rękę i idziemy na parkiet. Co jak, co, ale po Kubiaku bym się tego nie spodziewała. Szalejemy przy kilku piosenkach, a kiedy z głośników zaczyna lecieć wolny kawałek Michał przysuwa się do mnie. Pozwala mi się w siebie wtulić i bujamy się do rytmu. Zapach jego perfum drażni moje nozdrza. Piosenka pomału dobiega końca, a ja czuję jak jego ręka przesuwa się po moich plecach. W tym samym czasie przechodzą mnie ciarki i pojawia się gęsia skórka. Wiem, że to zauważył, bo zaczyna głaskać mnie po ramieniu, a ja odpływam. Niedługo potem wracamy do stolika. Impreza trwa w najlepsze, a ja czuję się jakaś zmęczona. Wizja wczesnej pobudki i dalekiej podróży nie zachęca do całonocnych szaleństw. Zaczynam szukać torebki, kiedy zauważam, że Michał też zaczyna się zbierać. Postanawiamy wrócić razem. Idziemy plażą cały czas żartując i śmiejąc się. Szpilki niosę w ręku, a piasek drażni moje bose stopy. Nie wiem, co strzela mi do głowy, ale jak dziecko wbiegam do morza, a po chwili uciekam od fal. Przy Michale czuję się bardzo swobodnie. Zachowujemy się jakby te wszystkie zgryzy, docinki, złośliwości nigdy nie miały miejsca, wszystko znika. Uśmiech nie schodzi nam z ust, a gdy zarzuca na moje ramiona swoją bluzę, posła mi przy tym, najsłodszy uśmiech, jaki u niego widziałam. W jego oczach widzę błysk. Jest miły i zabawny. Zupełne przeciwieństwo Kubiaka, którego poznałam do tej pory. Odprowadza mnie pod same drzwi. Żegnamy się, a kiedy mam już wchodzić do pokoju czuję jego rękę na swojej. Odwraca mnie i całuje. Na początku niepewnie. Jestem tak zaskoczona, że nawet nie protestuję. Nasze pocałunki stają się pełne namiętności i pożądania. Wchodzimy do mojego pokoju. Jego ręce błądzą po moich plecach, a chwilę później przesuwa je na moje pośladki. Unosi mnie
do góry i opiera o ścianę. Oplatam go nogami, a po chwili lekko odchylam głowę. Kubiak rozumie moją aluzję,
bo od razu zaczyna całować mnie po szyi.
- Chyba nie powinniśmy. - unoszę jego głowę i patrzę mu w oczy.
- Chyba nie... - uśmiecha się i cały czas pieści mój dekolt.
- Nie jestem panienką na jedną noc – po chwili szepczę mu do ucha, gdy błądzi językiem po mojej szyi.
- Wiem – odpowiada przygryzając płatek mojego ucha.
- Nie interesują mnie jednorazowe przygody – powtarzam.
- Mnie też nie.
Chwile później ponownie wpija się w moje usta i rzuca mnie na łóżko…
___________________________________________________________________________________________
Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział ;). Na początku miałam rozbić go trochę inaczej, lecz ostatecznie
jest jaki jest :) - stąd też jest trochę dłuższy niż powinien być... Obiecuję, że następne na pewno będą trochę krótsze :).
Jak już na pewno zauważyłyście Wiola jest skryta, ale jestem zdania, że każda tajemnica zawsze kiedyś
wyjdzie na jaw... ;).
Następny we wtorek. Pozdrawiam :* 

[ Enrique dla Małej :* ]