11 mar 2013

Rozdział 31 cz. II

Impreza trwa w najlepsze. W końcu udaję mi się dorwać do Michała.
- Hej! – rzucam mu się na szyję, a chwilę później ciągnę go na zewnątrz.
- Siemanko! – humor ma wyśmienity. – A Wiola nie przyjechała? Mówiłaś, że dojedzie do Ciebie. – jest wyraźnie zawiedziony
- Została w Żorach. – widzę, jak zaciska wargi. – Kamila urodziła.
- Serio?
- No! Patrz. – z radością pokazuję mu zdjęcie niemowlaka.
- Na szczęście niepodobny do Bartmana.
- Głupek. – zaczynamy się nabijać. Widzę, że Michał chce zapytać o Wiole, jednak ostatecznie tego nie robi. Widać to ja muszę zacząć. – Mogę Cie o coś spytać?
- Pewnie. Wal. – obejmuje mnie i siadamy na ławce.
- Czemu nie walczysz? – Kądziu ucieka wzrokiem. Odwraca się. – Poddałeś się?
- Nie. To nie tak.
- Właśnie widzę. Zresztą nie tylko to widzę… I słyszę…
- Co? O czym Ty mówisz?
- Widziałam jak wyrywałeś laski przez ten tydzień. Słyszałam też, co nieco… Serio? Wracasz do starych nawyków?
- Dobrze wiesz, że nie.
- Właśnie teraz sama już nic nie wiem.

***
Zadowolona idę właśnie szpitalnym korytarzem. Mam nadzieję, że uda mi się uniknąć spotkania z Kubiakiem. Wiem, że są na to małe szanse, ale zawsze warto mieć nadzieję.
- Heej. – rozczulam się na widok Kamili trzymającej w ramionach tego słodkiego, małego szkraba.
- Hej. – uśmiech nie schodzi jej z ust. Rozglądam się po sali.
- A Zbyszek? Nie ma go?
- Pewnie jeszcze śpi.
- Jak to? – dziwię się.
- Chyba trochę zabalowali wczoraj z Kubiakiem.
- Co masz na myśli? - unoszę wzrok.
- Dzwonił do mnie w nocy...  Pijany…
- No, co Ty? - no, tak. A co innego mogli robić, jeśli nie pić. - Faceci.
- Nooo… Ciekawe czy będzie pamiętał, co mówił.
- Aż tak bredził?
- Raczej obiecywał. – porusza brwiami. – Nie, no w sumie to był uroczy.
- Jeju, on jest cudowny! - nie mogę się nim zachwycić.

***
Budzę się z pragnienia. Chcę mi się pić, boli mnie głowa i już żałuję, że dałem się namówić Zbyszkowi na takie ostre picie. Leniwie idę do kuchni. Po drodze zahaczam o pokój Zbycha.
- Zibi. – ten tylko coś mamrocze. – Bartman!
- Czego?!
- Pobudka.
- Wal się.
- A wczoraj tak Ci się śpieszyło do szpitala.
- O w dupę! – podrywa się błyskawicznie, a na jego widok jeszcze bardziej robi mi się niedobrze.
- Dobra, najpierw kawa. – szybki prysznic, kawa i za chwilę możemy wychodzić. Rozglądam się po mieszkaniu Zbyszka, ale nie zauważam niczego szczególnego. – A Wiolka jeszcze u Was mieszka?
- Nie.
- A nie wiesz, gdzie…
- Nie. Co Ci chodzi po głowie? Stary odpuść sobie. – łatwo mówić…

Dobrze, że Wiolka wieczorem napisała dokładnie w sms’ie jak tu trafić, bo byłoby ciężko. W końcu dotarliśmy na właściwe piętro, teraz jeszcze sala...
- To tutaj! – zwracam się do przyjaciela. – Idź. Poczekam. – Bartman wchodzi do sali, a ja zostaję na korytarzu. Jak na pierwszą wizytę chyba właśnie tak wypada. Opieram się o ścianę i zaczynam bawić się telefonem.

< Muzyka >
Blisko siebie i wciąż
Nie tak jak byśmy chcieli...

***
Wracam z bufetu. Wysiadam z windy, a kiedy dochodzę do sali, na której leży Kamila, przystaję. Biorę głęboki oddech, wciągam brzuch i wypinam biust. Głowa do góry Mała – mówię w myślach. W gruncie rzeczy wiedziałam, przecież, że on tu będzie. Spokojnie. Powtarzam w myślach, a chwilę później od razu się karcę. Łatwo mówić, szkoda że wszystkie słowa bierze pal licho, kiedy Kubiak unosi głowę. Nasze spojrzenia się spotykają. Najchętniej odwróciłabym się na pięcie i stąd uciekła, ale nie mogę okazać słabości. Jak gdyby nic idę w jego stronę.
- Cześć. – staram się brzmieć naturalnie.
- Cześć. – od razu nachyla się i całuje mnie w policzek. To zły pomysł, bardzo zły.
- Byłam w bufecie. Dawno przyszliście?
- Przed chwilą. Zbyszek jest w środku.
- Nie widziałeś jeszcze Juniora?
- Kogo? – uśmiecha się, a ja odwracam wzrok.
- Juniora. Nabijałyśmy się tak, jak rozmawiałyśmy o imionach. Kama miała duży dylemat.
- Zbigniew Junior Bartman… Masakra. – zaczyna się śmiać.
- No... - zapada cisza. - Może lepiej im nie przeszkadzać. Powiesz Kamili, że przyjdę później?
- Wiola, poczekaj. – łapie mnie za rękę. Mój wzrok od razu wędruję na jego dłoń, a chwilę później trafia na jego niebieskie oczy. Czy on nic nie rozumie? Mówiłam mu, żeby przestał, żeby zapomniał. Stoimy w ciszy wpatrzeni w siebie, a moje mięśnie napinają się coraz bardziej. Na szczęście całą sytuację ratuję Bartman, który właśnie uchyla drzwi i zaprasza nas do środka. Kubiak wita się z Kamilą, a Zibi od razu zaczyna chwalić się synem. Opieram się o parapet i spoglądam na szatynkę, która rozumie o co mi chodzi. Michał niepewnie bierze na ręce Artura, a ja nie mogę oderwać od niego wzroku. Wygląda tak słodko, ale jednocześnie tak męsko. Jednak jest coś w tym, że dzieci dodają facetom uroku. Pasuje mu dziecko. Patrzy na małego z taką czułością w oczach. Ba! Jego oczy same się do niego śmieją. Dwóch takich olbrzymów, a między nimi taki maluszek. Boże, o czym ja myślę?! Muszę stąd wyjść. Najlepiej zrobić to po cichu, żeby mnie nie zatrzymał. Tym razem Kamila również rozumie bez słów o co mi chodzi. Przesyłam jej całusa i macham, po czym wychodzę.

***
Nie dziwię się Zbyszkowi, że od razu oszalał na punkcie synka. Mały jest świetny. Sam chciałbym kiedyś takiego… Jest super, do czasu, gdy zaczyna płakać, a raczej drzeć się. Od razu nieruchomieję i oddaję Artura Kamili. Odwracam się, ale w pokoju nie ma Wiolki.
- Musiała iść. – szatynka chyba czyta mi w myślach. Szkoda tylko, że wiem, że uciekła… I to przede mną. Najgorsze jednak jest to, że nawet nie wiem, gdzie teraz mieszka. – Michał, daj jej trochę czasu. – Czasu? Miała go dużo. Na co jeszcze mam czekać? Chyba czas powiedzieć sobie stop. – Wiola musi sobie poukładać, niektóre rzeczy. Pozwól jej na to. – zwraca się do mnie.
- Dobra rodzice zajmujcie się dzieckiem, a ja już pójdę. Zadzwoń to podjadę pod Ciebie. - żegnam się z Kamilą i wychodzę.

***
Gdzie podziała się ta pewna siebie Wiola? Opieram głowę o kierownicę i nie poznaję sama siebie. Co się ze mną dzieję? Muszę się ogarnąć, bo inaczej nie dam rady normalnie żyć, nie dam rady pracować. Zapinam pasy, a w moje oczy rzuca się Kubiak. Musiał wyjść tuż po mnie i idzie do swojego samochodu. Pech chciał, że on również mnie zauważa. Stoi w miejscu. Cholera, przecież nie odjadę teraz jak jakaś desperatka. Michał czeka. Tylko na, co? Ja na pewno nie wykonam żadnego ruchu. Michał chyba zdaje sobie z tego sprawę, ponieważ zaczyna iść w moją stronę… No, nie. Niech to szlag! Szykuje się kolejna rozmowa? I co? Kolejny raz powiem mu, że nie nic nie wiem? Na domku wszystko było takie proste. Miałam olać ich obydwu i żyć jak dawniej. Może na serio muszę tak zrobić? Otwiera moje drzwi i opiera się o nie.
- No, co? - w końcu nie wytrzymuję i odzywam się pierwsza.
- Dobrze wiesz, co. - a co jeśli nie?

Kamila z małym wyszła ze szpitala. Zuzka zaczęła pracę u mojego znajomego, a dni mijają jak szalone. Coraz więcej czasu spędzam w pracy. Sezon zbliża się wielkimi krokami. Kubiak chyba obrał inną taktykę, ponieważ znowu przechodzimy fazę koleżeństwa, a ja coraz bardziej głupieję. Zuzka kilka razy była u Kądzia i Kuby w Łodzi, a ja czułam się strasznie z tym, że nie mogłam z nią jechać. Tęsknię za nimi. Byliśmy przyjaciółmi, tworzyliśmy fajna paczkę, brakuję mi tego. Brakuję mi ich. Z Kądziem rozmawiałam jedynie telefonicznie, nie widzieliśmy się. Nie było, kiedy. On miał kolejne turnieje, ja pracę. Gadanie głupiego. Jak byśmy chcieli zawsze znaleźlibyśmy trochę czasu. Do tej pory na to nie narzekaliśmy.
Kamila jest szczęśliwą mamą, Zuzka chyba kogoś poznała… Po raz pierwszy robi z tego tajemnicę, ale mam takie przeczucie. Mijają kolejne dni. Mija sierpień, potem wrzesień. W tym roku nie biorę tak aktywnego udziału w przygotowaniach drużyny, jak w zeszłym sezonie. Od początku muszę ustalić granice. To mi pomoże, gdy wróci Michał ze Zbyszkiem. Październik. Początek sezonu, a ja nie byłam jeszcze na ani jednym treningu. Zaczynam się do tego przyzwyczajać. Zmiana pogody i pierwszy raz od dawna rozkłada mnie grypa. Zakatarzona z gorączką leżę w domu już 3 dzień. Czuję się jakbym umierała. Nos boli mnie od chusteczek, nie mogę mówić i jedyne, co chce to spać.
- Słucham? – niechętnie zgłaszam się do telefonu.
{- Jak się czujesz?} – pyta troskliwie Zuzia.
- Bez zmian.
{- Wiola…} – wiedziałam, że nie dzwoni bez powodu. Troskliwa i bezinteresowna.
- Co chcesz?
{- Bo muszę zostać chwilę dłużej w pracy, a umówiłam się z Michałem.}
- Co? – może to wina gorączki, a może mojej głupoty, ale nie łapię o co jej chodzi.
{- Powiedziałam Kądziowi, żeby zaczekał na mnie u nas…} – i cisza, a ja otwieram szeroko oczy.
- Chyba żartujesz! – mam zobaczyć Michała pierwszy raz po takim czasie i to w dodatku w takim stanie?! To chyba kpina.
{- Nie złość się.}
Niedługo potem po mieszkaniu rozbrzmiewa się dzwonek do drzwi.  Owinięta kołdrą powoli idę do przedpokoju. Szybko otwieram drzwi  i od razu wracam do środka. Nawet nie daję dojść Michałowi do słowa.
- Zuza niedługo będzie. Kuchnia jest tam, a salon tam. Mam nadzieję, że sobie poradzisz sam, bo ja nie dam rady Cię zabawiać. Przepraszam. – bredzę jak idiotka i wracam do łóżka.
- Nie wyglądasz najlepiej. – po chwili Kądziu siada obok mnie.
- Taki komplemencik? Dziękuję. – spoglądam na niego i jeszcze bardziej dociera do mnie jak cholernie mi go brakowało. Tak bardzo się za nim stęskniłam.
- Zrobię Ci herbatę. Kładź się. – niczym posłuszna dziewczynka wykonuję jego polecenia.
- Dziękuję. – zwracam się do niego. Oddaję mu pusty kubek, a kiedy nasze dłonie stykają się ze sobą przez moje ciało przepływa przyjemny prąd.
- Dawno się nie widzieliśmy. – mówi czule.
- Bardzo dawno. Nawet nie porozmawialiśmy...
- No, właśnie...
- Teraz też tego nie zrobimy. Nie dam rady.
- W porządku. – niewiele więcej pamiętam. Niedługo później Zuzka wchodzi do mojego pokoju, a ja zasypiam.

Kolejne dni wyglądają bez zmian. Właśnie kończy się listopad, a ja w dalszym ciągnie nie zrobiłam nic ze swoim życiem. W dodatku jeszcze Bartek nie daje mi spokoju. Razem z Zuzką zachowują się jak dzieci. Ona unika jego, więc on notorycznie wydzwania do mnie i próbuje na mnie wpłynąć. Próbuje namówić mnie, żebym wpłynęła na Zuzię. Sama nie wiem, dlaczego dałam się namówić na ten idiotyczny plan. Jeśli myśli, że w ten sposób coś osiąganie to będę bardzo zaskoczona. Oczywiście, o ile najpierw nie będę trupem.
- Czemu nie odbierasz telefonów od Kurka? – pytam, gdy siadamy na kanapie w dużym pokoju.
- O jeny, nie zaczynaj. – wykrzywia się na moje słowa.
- Nie, bo nie rozumiem. Niby się pogodziliście, mieliście zacząć od nowa, a teraz, co…?
- Ale o co Ci chodzi? Przejmujesz się tym?
- Nie, ale to do mnie wydzwania non stop.
- Trzeba było nie dawać mu numeru…
- No, jasne, kurwa… - unoszę głos.
- Chciałam zacząć od nowa, ale to nie jest takie proste… - wzrusza ramionami. – Możemy porozmawiać od czasu do czasu, ale chyba nie staniemy się nagle nierozłączni? – prycha.
- To mu o tym powiedz.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Czy Ty nie rozumiesz, że ja nie mogę spojrzeć mu w oczy? – jej słowa całkowicie zbijają mnie z tropu. Przyglądam się jej i kompletnie nie wiem, o co jej chodzi. - Ja dopiero teraz wszystko zrozumiałam. Od początku ja jestem wszystkiemu winna…
- O nie! Zuza na pewno nie!
- Nie! To nie tak. Po prostu od samego początku byłam wrogo nastawiona, rozumiesz? Nie chciałam się z nim dogadać. Cały czas byłam o niego zazdrosna. Byłam zazdrosna o jego relację z tatą, a nawet i z mamą. Gdzieś w głębi chyba też chciałam się z nią dogadać. Potem zazdrość przerodziła się w obojętność i w jeszcze większe kłótnie…
- Nie rozumiem.
- Chodzi oto, że kiedy to wszystko się stało ja obwiniałam oto tatę i Bartka. Miałam im za złe, że się mną nie interesowali, że nie próbowali do mnie dotrzeć, że nic nie zrobili, że mnie nie szukali. A przecież ja robiłam wszystko, żeby im to utrudnić.
- Tym bardziej nie wiem, dlaczego nie możesz wszystkiego wyjaśnić.
- Wszystkiego to na pewno nie wyjaśnię…
- A może powinnaś?! – zszokowana tymi słowa Zuzka odwraca się i dostrzega opartego o ścianę Bartka, który był świadkiem naszej rozmowy. Po chwili spogląda na mnie i jej spojrzenie wyraża więcej niż jakiekolwiek słowo.
- Przepraszam. – mówię cicho i wychodzę. Swoją drogą jestem hipokrytką. Oczekuję od Zuzi  szczerej rozmowy z Bartkiem. Namawiam ją do tego, a raczej zmuszam, a sama prze tyle czasu nie mogę zebrać się w sobie załatwić wszystkiego raz a dobrze z Kubiakiem i Kądziem...
 _________________________________________________
Artur Bartman? A czemu nie? ;) To, co? Zapraszam w piątek na ostatni ;).

Zapraszam również na moje nowe opowiadanie :) -> Walcz o mnie.

29 komentarzy:

  1. NO to się porobiło.. Świetnie Wszystko opisujesz. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec tego opowiadania.. Będę stałym bywalcem na pozostałych i zapraszam też do siebie :D

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba już domyślam się kogo wybierze Wiola;) Jakoś smutno mi że w piatek już koniec ehh ale na pewno bede odwiedzać Twój nowy blog :) Czuję że warto;) pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. troszke inaczej wyobrazakam sobie spotkanie z kubiakiem.. po tym rozdziale wydaje mi sie ze Wiola wybierze Kadzia, chociaz ja wciaz mam nadzieje ze mnie zaskoczysz i slodki KUBIAK bedzie z Wiola;) plissss.. tak czy inaczej bardzo gratuluje ci tego swietnego opowiadania =) ;-* Mila07 mimo-wszystko-ide.blog.onet.pl i odchodze-kochanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. szczerze to już kompletnie nie wiem co postanowi Wiola. Cichy głosik mruczy, że będzie to Kądziu. Z niecierpliwością czekam na następny choć smutno, że to będzie ostatni...
    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. chciałabym żeby była z Kubiakiem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Artur Bartman, o jeeeeejku. *.* Zawsze chciałam tak nazwać synka! :)
    Piąteczka, Wiolu, po wczorajszym meczu czuję się równo wypompowana jak ty. :)
    Hmm, ciężko mi powiedzieć, na którego brunetka się zdecyduje. Mam powiedzieć tak szczerze? Chyba żaden nie jest jej wart. Dobra, może i są uroczy, przystojni, ale pokazali również swoje ciemne strony, które bardzo często się u nich ujawniają. Cóż, w takim razie ja dalej idę w zaparte i obstawiam, że nie wybierze żadnego z nich. Jeżeli ma się potem męczyć to lepiej żeby znalazła kogoś innego, bardziej wartościowego. :)
    PS. Pisała Caroline, bo nie chce się jej wylogować. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na piętnastą perwersję na http://anielska-perwersja.blogspot.com/. Pozdrawiam cieplutko, Caroline. :3

      Usuń
  7. Jejku, tyle się ostatnio dzieje :) i mega podobają mi się nowe rozdziały! Artur Bartman - jak najbardziej tak :)
    Wypieram to, że w piątek będzie ostatni :(
    (KUBIAK, KUBIAK, KUBIAK, PROSZĘ!:D)
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiola postanowiła chyba trochę odizolować się od Michałów i ciekawe jaki będzie tego efekt.

    OdpowiedzUsuń
  9. o, widzę że wszyscy stawiają na tą osobę co ja :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Artur piękne imię. :D Kamila trafiła na Zbyszka i bardzo dobrze. Może niech teraz Wiola zdecyduje się na któregoś Michała? I chociaż od początku wolałam Kądziołę, teraz już sama nie jestem pewna...
    Obszerniej postaram się wypowiedzieć w piątek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam na krzyczac.blogspot.com, gdzie pojawił się Krzyk szósty. :)

      Usuń
  11. Ale fajnie Arturek musiał wyglądać między siatkarzami *-* Mam nadzieję,że Wiola podejmie taką decyzje by była zadowolona z niej... Jeszcze jeden rozdział czeka,a ja już tęsknię za tym opowiadaniem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze, ja ostatni dopiero przeczytam w niedzielę, albo w poniedziałek :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Arturek! Super:D Mam nadzieję, że Wiolka nie będzie żałowała podjętej decyzji ;) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurcze domyślam się kogo wybierze i nie jest to po mojej myśli. xd
    Ale mam nadzieję, że pomylę się tak jak ty u mnie w opowiadaniu :P
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  15. O nie, nie, nie.. Nie lubie.. Nie mogę pojąć, że to będzie już ostatni.. Bardzo, bardzo jestem ciekawa jak się skończy. Dzisiaj ode mnie tak króciutko. To do piątku ;* /G.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogę uwierzyć że już niedługo ostatni. Ja bym chciała jeszcze długo, długo czytać o tych bohaterach :(
    Micha mi się cieszy jak czytam o Bartmanach :) Mają taką pozytywną energię, a dzisiaj potrzebuję jakiegoś optymistycznego akcentu. Artur Bartman- następca wielkiego ojca. Mam nadzieję, że zawojuje siatkarski świat w swoim czasie :)
    Co do naszej niezdecydowanej Wioli- dziewczyno, nie spiesz się! Miłość jeśli jest prawdziwa, to zaczeka. I nie ma co decydować na gorąco, lepiej właśnie żebyś się namyśliła, co tak na prawdę czujesz. A serce samo podpowie. Ja ze swojej czytelniczej strony powiem po raz tysięczny, że liczę na Kubiaka. Nie wyobrażam sobie, że mogliby nie być razem- są jak dwa elementy tej samej układanki. Zmienił się przy niej, dojrzał. I Wiolka też dorosła. Związek z Kądziem był niefortunny, ale potrzebny, w końcu zobaczyła, że poza przyjaźnią nic z tego nie wyjdzie. Teraz otwarta droga do szczęścia z Dzikiem. Nie dziwię się że się boi- po zawieruchach z Sylwią, może mieć lekkie obawy. Ale myślę, że to już prehistoria- Dziku jest świadomy swoich uczuć i wie czego chce. Był taki czuły, niezdecydowany jak miał małego na rękach- cudowne. Miód na moje serce. Moja ulubiona scena jaką kiedykolwiek czytałam *.*
    Czy mówiłam już jak bardzo kocham Twoje opowiadanie? Nie? To powiem jeszcze raz ;*
    Buziaki, S. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Artur Bartman jak najbardziej pasuje ;) Tak się zawsze zastanawiam jak będzie wyglądać w realu dziecko Zbyszka (o ile w ogóle będzie je mieć) i jednak stwierdza, że dobrze by było żeby był do niego podobny ;) Mam nadzieje, że Wiola zdecyduje w końcu kogo wybiera z tych dwóch Michałów ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja już sama nie wiem kogo w końcu wybierze Wiola... Może nie będzie jednak z żadnym z nich... Sama to by wszystkim radziła, a w swoich sprawach to siedzi cicho.
    Artur Bartman - jak najbardziej tak. Czuję, że będzie ulubieńcem wśród cioć i wujków.
    Niech rzesz wreszcie Zuzka da tą szansę Bartkowi. Przecież widać, że się stara. Dzwoni, pisze a ta nic.
    Koniec moich wypocin.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe
    (http://add-me-wings.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  19. no niech już Wiolka wybierze, bo przez tą jej niepewność nie mogę spać. ;d powinna porozmawiać i z Kubiakiem, i z Kądziołą, szczerze porozmawiać a potem dopiero zdecydować. tak samo Zuza powinna szczerze porozmawiać z Bartkiem, są rodzeństwem, muszą sobie wszystko wyjaśnić żeby w przyszłości mieć w sobie oparcie.
    [sroda-czwartek]

    OdpowiedzUsuń
  20. Mały Bartmanek :) Miło!
    Wiolka wybieraj w końcu i wybierz dobrze :) Czekam

    OdpowiedzUsuń
  21. New !
    http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Małe Bartmaniątko, łiii :D Artur, uwielbiam to imię.
    nie mam fioletowego pojęcia, którego z nich wybierze. bo któregoś na pewno. a Zuza też powinna spiąć dupsko, no!
    w piątek ostatni? nieeee... :(

    OdpowiedzUsuń
  23. JAK TO W PIĄTEK OSTATNI?! ja nie chcę, no! to opowiadanie jest takie cudowne, że brak słów no, a ty tu gadasz o ostatnim?
    tymczasem zapraszam do mnie, na dwójkę. http://latwiej-jest-uciec.blogspot.com/
    pozdrawiam, panna natalie. :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 12 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 2 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiesz co... Tutaj jest przedostatni rozdział. Ja myślałam, że coś się już rozwiąże. A Wiola nawet nie ma pomysłu na swoje życie. Naprawdę spełni się mój scenariusz i ona zostanie sama? Rzeczywiście jest trochę hipokrytką robiąc tą ustawkę z Bartkiem, ale myślę, że Zuzi jest potrzebna ta rozmowa, nawet jeśli twierdzi, że jej nie chce. Mam nadzieję, że oni sobie wszystko wytłumaczą. Przynajmniej jedna historia zakończyłaby się szczęśliwie. Nieważne, że to nie jest ta z głównego wątku, i tak by mnie to usatysfakcjonowało :P
    Jestem strasznie ciekawa jak to się skończy. Dobrze, że nowy rozdział już jutro, nie będę musiała dlugo czekać :D

    OdpowiedzUsuń